Dwa tygodnie po maratonie, bez biegania i trenowania, 4 dni po męczącym powrocie czy to mogło się udać?
Maraton po Tajsku: Laguna Phuket Marathon
Dzięki nieoczekiwanej propozycji właściciela domków mogliśmy sobie pozwolić na dłuższy sen. Zamiast liczyć dodatkową godzinę na dojście i szaloną pobudkę o 2 w nocy, mogliśmy wstać dopiero o godzinie 3. Przygotowaliśmy tradycyjne śniadanie biegacza: kawa i tosty z dżemem. Włożyliśmy wieczorem przygotowany „zestaw startowy” i ruszyliśmy na spotkanie z przygodą.
Fot. Phuketmarathon.com
Marynowane jaja
Przed maratonem jak zwykle nie trenowaliśmy, chodzenie i zwiedzanie robiło za trening. Po wylądowaniu na Phuket w drodze z lotniska do hotelu odebraliśmy pakiety.
Tajlandia czy warto?
Nie będę wdawać się w szczegóły wyjazdu, tylko kilka informacji. Pojechaliśmy w porze deszczowej, nie było wyboru, taki jest termin maratonu.
Trip Taj
Gdy tylko „liznęliśmy” Tajlandię w zeszłym roku, wiedzieliśmy, że chcemy, musimy tam wrócić. Najlepiej jak najszybciej. Maraton był oczywistością. Zakochaliśmy się po uszy w atmosferze Bangkoku, ale po mieście nie chcieliśmy biegać, chcieliśmy zobaczyć słynne wyspy i niesławną plażę Patong na Phuket.
Kierunek Laguna Phuket, termin 10 czerwca 2018, cel 42 km.