Frytki z keczupem

Cytat z brytyjskiego klasyka:
Mini with Cosmics… like french fries with ketchup. Made for one another!
My wreszcie doczekaliśmy się keczupu a historia zmówienia i doręczenia opisana jest TU

Rok Monte

Wczoraj nie miałam ochoty jechać na Gościnny Punkt Przejazdu do Monte Carlo załóg startujących z Warszawy obowiązkowość jednak zwyciężyła i o osiemnastej zameldowaliśmy się na miejscu. Okazało się, że organizatorzy przyszykowali dla naszych maleństw miejsce w parku maszyn a my ze zględu na mróz przyjechaliśmy cywilnym autem, szkoda. W porównaniu z ubiegłym rokiem na załogi czekaliśmy w biurze, dopiero przed ich przyjazdem wyszliśmy na dwór. Wytrzymałam tylko cztery Fiaty, Alfę i tak ja zapowiedziałam, że czekam do pierwszego Porsche, po pojawieniu się wiśniowego prosiaka pojechaliśmy do domu. Minął rok od naszego poprzedniego oczekiwania na samochody jadące w Monte, wtedy staliśmy nikogo nie znając – w tym roku na każdym kroku witaliśmy się ze znajomymi, dyskutowaliśmy o zawodach, autach i pierdołach. Rok to tak niewiele ale wiele może zmienić. Chodzą słuchy, że w przyszłym roku nie będzie już startu z Warszawy… a od kwietnia na terenie Niskich Łąk będzie budowany hotel. Do Siego roku…

Ostatnia runda

Sezon zakończyłam z hukiem, to pewnie przez to, że ostania runda wypadła dopiero w styczniu 🙂 Na trzecim przejeździe staranowałam fotokomórkę, połamałam flagę i zatrzymałam się na W I E L K I E J stercie opon. Myślałam, że już po zawodach, organizatorzy zresztą też. W promieniu trzech metrów leżały porozrzucane części aparatury. Przy pomocy ochotników udało się wszystko odnaleźć i o dziwo sprzęt działał. Tyle dobrego, że staranowałam lustro a nie nadajnik. Nikt nie wie jak ja TO zrobiłam, ja też nie – wyrzuciło mnie na wyjściu z kostkowego ronda i nie było już co zbierać. Miniak też oberwał ma wgnieciony przedni pas, zderzak a halogen wbił się w grilla. Zawody dalej przebiegły już bez niespodzianek, ja jeździłam trochę bardziej zachowawczo dopiero w przedostatnim biegu odzyskałam werwę.
Dziękuję wszystkim za pomoc i organizatorom za stalowe nerwy 🙂

O co chodzi na WOŚP

Tradycyjnie wzięłam udział w WOŚP na Niskich Łąkach, jedynym odstępstwem od trzyletniej tradycji było auto – tym razem Mr Bubbles. Liczyłam na kameralną imprezę tym bardziej, że Tomek organizował „konkurencyjną” orkiestrę w Oleśnicy. We wtorek okazało się jednak, że zawodów w Oleśnicy nie będzie i wszelkiej maści subaryny i eva tłumnie zaczęły zapisywać się na Niskie. W moje klasie też był tłok jak nigdy. Do tego pogoda nas nie rozpieszczała, padało i było zimno.
Jechałam na letnich oponach i auto trochę się ślizgało, myślę jednak, że to był dobry wybór – zimowa jest za wąska i trzymała by jeszcze gorzej a slicki nie rozgrzały by się przez dwa kółka. Po pierwszym przejeździe byłam czwarta i tak już zostało do końca. Miałam szansę na trzecie miejsce ale drugi przejazd pojechałam na zupełnie wyziębionym silniku i auto nie zbierało się tak jak powinno. Trudno, zresztą chyba nie o to chodziło w tym KJS. Wydaje mi się jednak, że wielu zawodników zapomniało co jest celem, i że tak naprawdę chodzi tylko o uzbieranie jak największej kwoty dla orkiestry a przy tym ZABAWĘ. Padały pomysły zrobienia dodatkowych klas bo niektórzy nie mają szans na pucharek, wielkie spinanie się przed startem itp. Wszystko rozumiem, ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że to wszystko to zabawa dla trochę starszych dzieci 😉 i trzeba czerpać radość z jazdy a nie świrować na punkcie pucharków za 30 zł.

Relacja