Spaliśmy w hotelu Lemon oddalonym o 12 km od zamku, w którym odbywał się zlot. Okazało się, że nie tylko my, ale też ekipa z Bielska i przesympatyczny właściciel Ritmo. Rano po obowiązkowym pucowaniu auta pojechaliśmy malowniczymi drogami wzdłuż winnic do „winnego” miasteczka.
Organizatorzy dopiero się organizowali, ale powitali nas ciepło w jedynie słusznym języku, tylko taki znali… dogadywaliśmy się bez problemów oni po francusku my po angielsku, reszta na migi.