Jazda nie należała do przyjemności, ale jak się silnik rozgrzał to…
Teraz praca nad środkiem i na wiosnę w drogę!
Mam siwe włosy i głód poznawania, doświadczania świata
Jazda nie należała do przyjemności, ale jak się silnik rozgrzał to…
Teraz praca nad środkiem i na wiosnę w drogę!
W tym roku styczeń jest na nie:
– nie pojechałam na WOŚP, bo nie miałam czym,
– nie pojechałam na honorowy start do Historycznego Rajdu Monte Carlo, bo Clubi nie miał odpowiedniego ogumienia,
– nie dokręciłam altonena choć mocno katowałam Krewetkę aż turbina się grzała,
ale nie ma tego złego…
– moja historia miłości do zabytkowych aut zajęła IV miejsce w konkursie Klassikauto
Wyniki
– porozmawiałam
Moje Miasto Wrocław
– opowiedziałam
Motocaina
a na koniec uczestniczyłam w szkoleniu, które zainspirowało mnie do przeprowadzenia zmian, idzie NOWE!
Pogoda na zajęcia z doskonalenia jazdy była wyśmienita, może nie do końca dla nas instruktorów ale kierowcy mieli wymarzone warunki do jazdy. Przelotnie padający śnieg, stale dostarczał na trasę świeże porcje puchu, lekki mróz nie pozwalał na powstawanie mokrej brei. Rajdowcy ostrożnie podeszli do przejazdów i do końca jeździli zachowawczo. Ubity śnieg po przejazdach grupy rajdowej zrobił się tak śliski, że panie stanęły przed prawdziwym wyzwaniem. Małymi kroczkami oswajały się z prędkością i poślizgami, szybko jednak zasmakowały w białym szaleństwie i pod koniec zajęć ochoczo „kręciły bąki”. Po kursach nawet ja uległam pokusie i razem z Maćkiem trochę pozawijaliśmy Krewetką, altonen jednak nam nie wyszedł. Bardzo żałowałam, że nie mogę wypróbować na śniegu miniaki, pocieszałam się zegarkami z mini (może nie są najwyższych lotów ale to tylko miły gadżet), które przysłano do nas z Austrii.
Nasze kolory to – denim blue i russet brown
Przy okazji ich zakupu poznaliśmy kolejnych minimaniaków i jesteśmy umówieni na spotkanie na IMMie. Wyjazd też nabiera kolorów – zarejestrowaliśmy się na ograniczoną do 100 mini pardę po Florencji.
Czasem się tak pogmatwa i krzywo ułoży, w tym roku nie będę kontynuować chlubnej tradycji ścigania na Niskich Łąkach w ramach WOŚP. Przyczyna jest prosta – nie mam samochodu, którym mogłabym pojechać. Wyliczanka wygląda następująco: Clubi nie ma odpowiedniego obuwia. Stare opony do niczego się już nie nadają, guma się porozchodziła, a z prawego koła ciągle ucieka powietrze. Nowe opony już czekają śmierdząc gumą w pokoju, ale muszą poczekać na felgi, które planujemy oddać do renowacji i malowania.
Bąbla już nie ma za to GT wygląda tak:
Niedzielę i tak spędzę na torze instruując kierowców na doszkalającym kursie – zawsze to jakaś pociecha.
Wkraczamy w nowy rok z gotowym planem zlotów/ wyjazdów. Tym razem ma być „spokojnie” po jednym weekendzie w miesiącu, z wyjątkiem września gdzie minimum to trzy, ale raczej wszystkie weekendy będą wyjazdowe. Clubi ma w tym roku mieć zmiennika, więc równo rozłożyliśmy kilometry do przejechania. Tradycyjnie jeszcze się nie zdecydowaliśmy, którym autem pojedziemy na IMM, zresztą to zależy od postępu prac budowlanych. Na razie tempo jest dobre, choć spokojne – w lutym ma już jeździć, potem malowanie i do maja GT powinien być gotowy. Pojawił się na horyzoncie ten trzeci i aż jestem zdziwiona entuzjazmem Maćka, czyżby to z powodu słabości do niebieskiego koloru?
Przekazuję życzenia, które dostałam od Aaltonena