Zimowe Miami Beach

Zima na Florydzie też nie jest łaskawa dla Miniaków…
Artyści potraktowali samochody jak twórczy materiał, czy wszystkie pomysły należą jednak do udanych…
foto: venusovermanhattan.com

Mini w wizji Damien’a Hirst’a pokryte charakterystycznymi dla jego twórczości barwnym kropkami jest nieciekawe. Na IMMach widziałam o wiele bardziej fantazyjne pomysły na Mini i jego przyozdobienie.
Nasz GT też otrzymał zimowy kubraczek, czy się sprawdzi zobaczymy wiosną.

Rush, F1 i Cooper S

fot. peterwindsor.com

Tak, wreszcie się doczekałam i zaliczyłam obowiązkową pozycję motofana w tym roku, czyli obejrzałam Rush (zdecydowanie wolę angielską nazwę). Jak to zwykle ja wcześniej przygotowałam się merytorycznie, przeczytałam recenzję, opnie a przede wszystkim dostępne informacje o bohaterach i historii. Nic nie wskazywało na związki z Mini a jednak…
Ku mojemu zdziwieniu filmowy James Hunt „prywatnie” jeździł Cooperem S – jest kilka ujęć auta. Ciekawe czy tak było w rzeczywistości, sprawdzę 🙂
Plusy
– wreszcie dobrze się ogląda z pięknym „ziarnem” jak na rasowy film z schyłku lat siedemdziesiątych przystało, a nie żyletka dająca po oczach HD, Full i 3D,
– aktorzy idealnie wcielili się w grane postacie, może odrobinę lepszy jest Daniel Brühl.
Minus
– jestem jednak nieco zmanierowana motoryzacyjnie ale dla mnie zdecydowanie za mało było wyścigów, ujęć samochodów i bolidów. Chciałabym obejrzeć choć jedno pełne kółko na torze z długimi ujęciami w całym kadrze pojedynku obu kierowców a nie szarpane klatki i zbliżenia. W tym cała poezja pokazująca kunszt kierowców i piękno F1.
I na koniec oczywiście się nie zawiodłam ale też nie zachwyciłam, „wajchowania” biegami było mniej ale jednak…

6 kucharek 3 auta

Zakończenie sezonu planowaliśmy na rajdzie „Noc w skansenie” z łódzką ekipą. Pobudka po czwartej, poranny serek i w drogę. Dojechaliśmy na stację benzynową po drodze mijając piękny dzwon i na tym się zakończyła nasza podróż. Z kosmiczną prędkością nieco ponad dwadzieścia dowlekliśmy się do domu. Parafrazując powiedzenie, gdzie kucharek sześć nie ma co jeść – trzy auta i żadne nie jeździ, w morowych nastrojach poszliśmy spać. W sobotę cały dzień walczyliśmy nad uruchomieniem niebieskiego przy pomocy telefonu, Adama S. i miernika – udało się. Wieczór był czerwonego.
W niedzielę nieplanowany czas znów spożytkowaliśmy na samochody i taki efekt udało się nam uzyskać: