Miałam dziś jechać na trening Rajdowalni ale niestety nie mogę nadwyrężać Mr Bubbla. Wiedziałam, że wymiana wózka w Amberku tuż przed wyjazdem na IMM nic dobrego nie wróży. No i stało się – okazało się że po demontażu starego nie będzie do czego przymocować nowego wózka bo ruda z tyłu zrobiła spore spustoszenie. Trzeba spawać i takie tam… Auto nie będzie gotowe przed wyjazdem no chyba, że zdecydujemy się jechać „w takim stanie” ale czy zawieszenie wytrzyma nie ma gwarancji. Tak więc wygląda na to, że Bubbles załapie się na kolejne święto miniaków. Czeka go jeszcze impreza na Dzień Dziecka, IV runda NLC, zamiana kierownicy ze sportowej na zwykłą i możemy jechać. Mam nadzieję, że da radę!
Jak by tego było mało mam poważne problemy z urlopem na Szwajcarię bo szefowi „się odwidziało”. Zaprzestałam wszelkich przygotowań w rozsypce są zakupy, pakowanie a w szczególności ja i moje nerwy.
Kategoria: Podróże bliższe i dalsze
Podróże bliższe i dalsze, kiedyś samochodowe dzisiaj biegowe.
Charytatywny Mini-KJS
Wczoraj byliśmy na imprezie charytatywnej na rzecz Rodziny tragicznie zmarłego Sylwestra Olszewskiego.
Musze stwierdzić, że brak treningów i przerwa w rajdowaniu dały o sobie znać. Mam wrażenie, że pojechałam najgorzej jak do tej pory. Dostałam też 5 sekund kary w drugim przejeździe – nie mam pojęcia za co!
ZAK-BOC
Z Majówki pojechaliśmy do Zakopanego. Tym razem Amber musiał zaliczyć zimową stolicę Polski. W niedzielę pogoda nas nie rozpieszczała lało jak z cebra. Wykorzystując sprawdzony parking z poprzedniego pobytu Bąblem postanowiliśmy mimo deszczu przejść się po Krupówkach.
Początek końca
Tym razem przywitało nas słońce. Po śniadaniu wszyscy udali się do „swoich skarbów” pucować je żeby elegancko prezentowały się na rynku w Ustroniu. Jak zwykle w kolumnie pojechaliśmy trochę okrężną ale bardzo malowniczą drogą na rynek. Po drodze odwiedziliśmy też zlot syren. Mieliśmy czas wolny ale nie chciało nam się nigdzie chodzić tym bardziej, że w odwiedziny przyjechał Sezar z Sabiną oczywiście miniakiem 🙂
Po ich wizycie czas nam się dłużył i stanie zaczęło nam się nudzić.
O 13.30 ruszyliśmy do Zameczku Prezydenta minęliśmy się po drodze z Luperem. Myślałam, że może do nas dołączy ale chyba widzieliśmy się tylko przypadkiem, bo jest organizatorem zlotu MKP, który ma się tu odbyć za tydzień. Petka zdechła pod górkę i nie tłumaczą jej nawet dwadzieścia dwa konie bo Tatra rewelacyjnie dawała sobie radę z siedemnastoma. Byliśmy w pierwszej grupie, która wchodziła zwiedzać obiekt, reszta została w karczmie na obiad.
Trzycatek
Tradycji musiało stać się zadość i przywitało nas zachmurzone niebo. Po śniadaniu wszyscy udali się do aut i zgodnie z nadanymi numerami wyjechaliśmy w kolumnie. Miniaki jechały w czołówce z numerami 7, 8 i 9. Niestety zaczęło padać a miejscami nawet ulewnie.