Ostatnia runda

Sezon zakończyłam z hukiem, to pewnie przez to, że ostania runda wypadła dopiero w styczniu 🙂 Na trzecim przejeździe staranowałam fotokomórkę, połamałam flagę i zatrzymałam się na W I E L K I E J stercie opon. Myślałam, że już po zawodach, organizatorzy zresztą też. W promieniu trzech metrów leżały porozrzucane części aparatury. Przy pomocy ochotników udało się wszystko odnaleźć i o dziwo sprzęt działał. Tyle dobrego, że staranowałam lustro a nie nadajnik. Nikt nie wie jak ja TO zrobiłam, ja też nie – wyrzuciło mnie na wyjściu z kostkowego ronda i nie było już co zbierać. Miniak też oberwał ma wgnieciony przedni pas, zderzak a halogen wbił się w grilla. Zawody dalej przebiegły już bez niespodzianek, ja jeździłam trochę bardziej zachowawczo dopiero w przedostatnim biegu odzyskałam werwę.
Dziękuję wszystkim za pomoc i organizatorom za stalowe nerwy 🙂

O co chodzi na WOŚP

Tradycyjnie wzięłam udział w WOŚP na Niskich Łąkach, jedynym odstępstwem od trzyletniej tradycji było auto – tym razem Mr Bubbles. Liczyłam na kameralną imprezę tym bardziej, że Tomek organizował „konkurencyjną” orkiestrę w Oleśnicy. We wtorek okazało się jednak, że zawodów w Oleśnicy nie będzie i wszelkiej maści subaryny i eva tłumnie zaczęły zapisywać się na Niskie. W moje klasie też był tłok jak nigdy. Do tego pogoda nas nie rozpieszczała, padało i było zimno.
Jechałam na letnich oponach i auto trochę się ślizgało, myślę jednak, że to był dobry wybór – zimowa jest za wąska i trzymała by jeszcze gorzej a slicki nie rozgrzały by się przez dwa kółka. Po pierwszym przejeździe byłam czwarta i tak już zostało do końca. Miałam szansę na trzecie miejsce ale drugi przejazd pojechałam na zupełnie wyziębionym silniku i auto nie zbierało się tak jak powinno. Trudno, zresztą chyba nie o to chodziło w tym KJS. Wydaje mi się jednak, że wielu zawodników zapomniało co jest celem, i że tak naprawdę chodzi tylko o uzbieranie jak największej kwoty dla orkiestry a przy tym ZABAWĘ. Padały pomysły zrobienia dodatkowych klas bo niektórzy nie mają szans na pucharek, wielkie spinanie się przed startem itp. Wszystko rozumiem, ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że to wszystko to zabawa dla trochę starszych dzieci 😉 i trzeba czerpać radość z jazdy a nie świrować na punkcie pucharków za 30 zł.

Relacja

Londyn 2012

Wreszcie zaczynają docierać do nas zamówione paczki. Pierwsza, choć najmniej istotna z pięciu oczekiwanych, była z limitowanym modelem mini wyprodukowanym z okazji Igrzysk Olimpijskich w Londynie.

To już trzecie mini w tym roku jakie dostałam a minęło zaledwie 5 dni od Sylwestra! Dziękuję Dorocie i Mikołajowi.
P.S. W niedzielę ruszamy na WOŚP.

Millau

Koniec roku upływa mi na „jeżdżeniu palcem po mapie”, wyznaczaniu trasy i kempingów. Stało się, zdecydowaliśmy, że jedziemy na MINI United bez względu czy załatwię tam noclegi i parking. Kolaboruje już w tej sprawie z organizatorami 🙂 Jak się nie uda to zatrzymamy się na kempingu w Le Castellet. Droga jest tak ekscytująca, że w zasadzie nie było problemu z wyborem IMM czy MINI? Jak by tego było mało kusi mnie trochę dłuższa wycieczka przez Camargue (żeby zobaczyć białe konie z rezerwatu marzę od dziecka) do Millau, bo cóż może być piękniejszego niż podróż miniakiem w chmurach. Zresztą dodatkowe 350 km w obliczu przejechanych 1700 nie stanowią już jakieś znaczącej wartości. I takim sposobem zrobiło się ponad 2000 km w jedną stronę i do tego bite dwa tygodnie a najlepiej więcej… Do wyjazdu pięć miesięcy, które upłyną nam pod znakiem lazurowo – lawendowego nieba. I czegóż więcej można sobie życzyć w 2012 roku?!
TRASA

IMM or not IMM

Jestem wściekła na Węgrów za sposób rejestracji na IMM. Nie dość, że każda osoba musi się rejestrować oddzielnie – nie jako załoga/ samochód to jeszcze dodatkowo trzeba płacić za każdy przelew i za wszystkie wycieczki/ aktywności z góry. Uznałam to za WIELKĄ przesadę i bezmyślność organizatorów. Zgodnie stwierdziliśmy z Mackiem, że poczekamy na dalszy rozwój wypadków, być może zarejestrujemy się przez mini klub. Tym czasem pojawiło się ogłoszenie o organizacji w 2012 roku MINI United w Le Castellet we Francji. Lokalizacja jest niezwykle atrakcyjna – na Lazurowym Wybrzeżu po drodze Monaco, Antibes, Sanremo, Cannes, Saint-Tropez jednym słowem moja wymarzona Autostrada Słońca. Tym sposobem, jeśli byśmy zdecydowali się pojechać na MINI, szybciej niż myślałam zwiedzilibyśmy tą część Europy. Do tego znów moglibyśmy odwiedzić Chur a przede wszystkim moje ukochane Lindau nad jeziorem Bodeńskim. Prawda jest taka, że jak tylko stamtąd wyjechaliśmy czekam na sposobność by móc znowu tam pojechać.
P.S.
Dlaczego nie?
Stacja