Hotel Royal, Cukrászda, nealko

Pogoda zaserwowała nam z rana ulewę, potem chmury straszyły deszczem ale wyglądało też Słońce. Po zarejestrowaniu leniwie doczekaliśmy wyjazdu na obiad i słodkości do pobliskiego miasteczka. Największą sensację wzbudził przyjazd na zlot Moke’a z Finlandii – nagrodę za najdalszą drogę mają gwarantowaną, oczywiście podobnie jak większość przyjechał z IMMa ale i tak całościowy dystans jest imponujący.

Czytaj dalej →

Balaton – Zamardi

Rano pakowanie i po 64 km z niewielkimi problemami dotarliśmy na kemping w Zala. Rozbicie namiotu poszło nam gładko i poszliśmy opalać się nad brzeg jeziora. Wielkie było nasze zaskoczenie, gdy zobaczyliśmy ładnie utrzymaną prawie plażę ale co najważniejsze zejście do jeziora było piaszczyste i można było tak iść ponad 500 metrów a woda sięgała od kolan po pas w najgłębszych miejscach. Tak więc nikt nie pływał tylko odbywały się „pielgrzymki” my też kilka razy sobie pospacerowaliśmy.

Kemping był najgorszy z dotychczasowych ale za to możliwość „wodowania” rekompensowała niedostatki!
Wieczorem rozpętała się burza i przemókł nam namiot, na szczęście była intensywna ale krótka i wieczorem znów delektowaliśmy się Słońcem.

Balaton – Keszthely

Pogoda nas nie zawiodła i w towarzystwie cudownego Słońca wybraliśmy się zwiedzać pałac, muzeum marcepanu i inne lokalne atrakcje.

Zmęczenia ale i zadowoleni wróciliśmy na kemping, chcąc poplażować i wykapać się w Balatonie. Maciek zaliczył moczenie moja próba zejścia do wody zakończyła się rozciętą ręką, nogą i zmoczonym nosem – nie wiem jak to zrobiłam 😉 I tyle było pływania.
Naszą sielankę przerwał przyjazd bandy młodzieży węgierskiej, która niemiłosiernie wrzeszczała, puszczała kawałki z przed 20 lat (Bon Jovi) i balowała chyba do 3 rano. Postanowiliśmy opuścić kemping i pojechać kolejne 60 kilometrów wzdłuż Balatonu w poszukiwaniu utęsknionych plaż.