Auto po wiedeńsku

Rano, jak zwykle przeze mnie, ruszyliśmy na bitwę wiedeńską. Już na przystanku autobusowym usłyszeliśmy i mogliśmy podziwiać krasę naszych rodaków. Potem przesiedliśmy się do metra i po 11 przestankach byliśmy w centrum. Zaopatrzeni w darmową mapkę z kempingu wyznaczyliśmy sobie szlak zabytków do obejrzenia. Oczywiście zwracaliśmy też uwagę na te ruchome.
< Czytaj dalej →

Wiedeń

Historia po raz kolejny się powtórzyła – rano świeciło piękne Słońce. Przy śniadaniu czułam się jak w domu tylko zamiast dwóch sępiących psów były kaczki, nie żałowałam im bułki.
Posileni wyjechaliśmy, przed nami był trudny dzień i 331 km.


Czytaj dalej →

Klagerfurt

Rano pakowanie i w drogę. W nocy jak na złość nie padało ale i tak byłam zadowolona z trwałych ścian. O 12 w nocy wpadałam na pomysł w jaki sposób możemy złączyć łóżka w tak małym pomieszczeniu i po tej skomplikowanej operacji spaliśmy jak aniołki.

Po 260 km byliśmy na miejscu. Jezioro prezentowało się mniej spektakularnie niż Garda ale i tak było pięknie. Po obowiązkowych procedurach na kempingu, zorganizowaniu naszego majdanu poszliśmy eleganckim szlakiem pieszo-rowerowym do miasta. A tu szok – trafiliśmy na jakieś święto i centrum było jak wymarłe. Nie mogliśmy nic zjeść bo restauracje były zamknięte, działały tylko kawiarnie. W końcu udało nam się znaleźć otwartego kebaba z niezawodnymi Turkami.
Czytaj dalej →

Lido di Spina

Rano spakowaliśmy się i bez żalu wyjechaliśmy z IMMa. Co prawda, przed bramą wyjazdową staliśmy jeszcze z godzinę, bo Maciek uparł się, że zrobi kierunkowskaz. I tak mu się nie dało, ale przynajmniej nie było zwarcia. Droga była słoneczna, na początku zwariowanie kręta ale sympatyczna, naszym celem była Wenecja. W pierwotnym planie miałam wybrany kemping nad morzem i około 2 km po jego minięciu żal mi się zrobiło Słońca i ładnego dnia spędzonego w aucie. Zawróciliśmy i to była trafna decyzja. Nie dość, że kemping był nad samym morzem to jeszcze najtańszy, podobnie jak jego sklep. Oczywiście musieliśmy odstać swoje pod bramą przez sjestę, którą i tak skrócili o 10 minut ochroniarze, bo zrobił się korek kamperów do wjazdu, które zablokowały ulicę. Potem musiałam pogonić ochroniarza żeby pokazał nam miejsce i znów zaczęliśmy wakacje.


Czytaj dalej →