W drugi dzień świąt odbył się pierwszy oficjalny trening na trasie 10. PANAS Półmaratonu Ślężańskiego.
Fot. Krzysztof Tatrocki
Mam siwe włosy i głód poznawania, doświadczania świata
Wydarzenia biegowe z naszego życia
W drugi dzień świąt odbył się pierwszy oficjalny trening na trasie 10. PANAS Półmaratonu Ślężańskiego.
Fot. Krzysztof Tatrocki
Fot. Tomasz Pawlicki
Pobiegłam słabo, płuca mi zamarzały i każdy oddech bolał, mimo to 1 miejsce w kategorii.
Fot. Tomasz Pawlicki
5K: 00:22:16
Oprócz wrażeń przywieziemy z Jamajki biegowe przyjaźnie.
Poznaliśmy biegową parę z polski: Gosię i Michała z którymi, mam nadzieję, nie jeden bieg pobiegniemy a może i wyjazd biegowy.
Dziwnym trafem (biegacz to ma zawsze szczęście) rezerwując najlepszą możliwą dla nas opcję noclegu w Montego Bay okazało się, że właściciel jest zapalonym biegaczem. Tuż po rezerwacji przysłał nam wiadomość:
Hello Ms Czaja thanks for your booking, love to have you, remember to bring your running shoes most of my Poland guest run with me when they are here, let me know if there is any thing else i can do.
Lawrence
Wymienialiśmy korespondencję i dowiedzieliśmy się, że ma na koncie wiele Reggae połówek, zna Usana Bolta i jest kopalnią wiedzy o jamajskich biegach. Na miejscu obdarowaliśmy go polską koszulką biegową, dużo rozmawialiśmy, pobiegliśmy wspólny trening i okazało się, że mieszkają u niego inni biegacze…
Jamajski biegacz, kolekcjoner medali z połówki Reggae
Biegowy weteran, postać znana i wielce zasłużona, autor książki ze zbiorem biegowych historii, organizator biegów w Vancouver – DAN CUMMING.
Poranne sesje na balkonie z kubkiem kawy mijały nam na obgadywaniu biegowych zwyczajów na całym świecie, wszystkich grzeszkach biegaczy (wszędzie są takie same – co za odkrycie), organizacji biegów, pakietach i całej masie ciekawostek. Było czego posłuchać, wiele się nauczyć i poszerzyć horyzonty.
Gerard, dzielny mieszkaniec Tampy, który obdarował nas pamiątkowym medalem. Przy śniadaniu słuchaliśmy opowieści jak to w Stanach nie jest fajnie.
i też nie biegowa, choć dzielnie nam kibicował na treningach, ale bardzo jamajska przyjaźń. Ze Stanley’em weszliśmy na wyższy poziom „ziomalstwa” dając sobie „żółwika” łokciem. Respect!