Duch gór

Postanowiliśmy odpocząć od miniaków i wybraliśmy się na wakacje do Karpacza. Od samochodu na m nie da się jednak uciec i uniknąć skojarzeń, bo nasz pierwszy raz do Sandry był właśnie Amberkiem z rajdem przez Przełęcz Okraj i 30 cm pierzyną śniegu na dachu.
Wracamy pełni zapału do budowy GT i głodni nowych zlotowych wrażeń, a plan wyjazdów na 2013 rok przygotowany!
Spokojnych Świąt i do siego roku.

Grudniowa parada

Zdecydowaliśmy się pojechać Clubim zimną, grudniową nocą na paradę mini organizowaną przez Inchcape. Clubi spisał się dzielnie i przy – 15 odpalił, potem wolno na letnich zakolebaliśmy się na miejsce zbiórki pod Magnolią.


Czytaj dalej →

GT stage one

Silnik od ponad tygodnia jest wyjęty i do dzisiaj nie udał się ruszyć skrzyni. Wdrożony plan awaryjny – butla i palnik, wczoraj też się nie sprawdził. Dzisiaj drugie podejście. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to wszechobecny olej i brud. Tak czarnego bloku i skrzyni to jeszcze chyba nie widziałam. Wymiana zużytych części będzie chyba prostsza niż doprowadzenie go do akceptowalnego wyglądu.

Moje zadanie to zebrać w sobie, żeby rozpocząć demontaż środka samochodu, na razie mam tylko zaliczone usuniecie ohydnego wygłuszenia z komory silnika, pozostało wszystko odkręcić, kable wyczyścić i moja „część” będzie gotowa.
Dla porównania – silnik po remoncie. Maciek jest wielki!

Dziecięca intuicja

Moim celem jest misja uświadamiająca, czym jest Clubi. Chciałabym, żeby użytkownicy MINI wiedzieli o protoplaście swojego samochodu, byli tego świadomi, kojarzyli nazwę Clubman z długim nosem i wiedzieli, że to mini, ale to tylko świąteczno – noworoczne życzenia. Cieszę się bardzo, że nasz rodzynek został bohaterem miesiąca i brązowieje na okładce, bo chociaż Automobilistę czytają fani zabytkowej motoryzacji to w pewnym sensie trafi także do szerszego grona odbiorców.
Kolega był świadkiem takiej oto konwersacji w saloniku prasowym.
Dziecko: o zobacz mini w gazecie.
Rodzic: no co ty, jakieś dziwne. Zostaw to! Chodź!

Musze przyznać, że dzieci mają zadziwiający zmysł i widząc Clubiego intuicyjnie wiedzą, że jest to Mini. Może wielkość ma tu znaczenie? W każdym, bądź razie dorośli zachodzą w głowę co to za dziwne auto, a dzieci się nie zastanawiają tylko wiedzą i już!
Przez większość niedzieli Clubi stał na dworze i z przyjemnością podglądałam zachowania mijających go ludzi. Spacerowicze przystawali, oglądali, kierowcy zwalniali albo wręcz zatrzymywali się przy samochodzie a dzieciaki wytykały go palcami i z wielce uradowaną miną oglądały. Wreszcie samochód na miarę!
Fot. Jerzy Kossowski

Frankenstein

Czas zacząć odliczanie. W zasadzie wszystkie potrzebne rzeczy już zgromadziliśmy i pora na czyny. Czuję się prawie jak Wiktor Frankenstein, z ta różnicą, że nie zamierzam powołać do życia potwora 😉 ale kto wie? Budowa auta to spore wyzwanie i do końca nie można być pewnym efektu, zresztą to porównanie wtajemniczonych nie będzie dziwić. Małe zawirowanie w harmonogramie spowodowała grudniowa parda MINI, na którą wybieramy się Clubim. Zakładaliśmy, że zapadnie on już w tym terminie w sen zimowy a nie będzie się udzielał towarzysko, jednak nie będziemy mieć możliwości wyboru auta, bo Bąbla od weekendu już nie będzie. Ciekawa jestem organizacji i ilości aut, bo na 50 urodzinach to bardzo słabiutko było.
Pocztówka z Legnicy: