Tradycyjnie wybraliśmy wersję Dużej Pajdy. W związku z remontami trasa była zmodyfikowana z podjazdem w drugą stronę i kręcąc 3 kółka w lewą stronę.
Dyrektor wyścigu też nam kibicował.
Z każdym kółkiem było gorzej i mocno odczuwałam w nogach trudy sobotniego wyścigu. Wymęczyłam ten wyścig i tradycyjnie przyjechałam ostatnia.
Fot. Organizator
Może wreszcie trzeba wziąć się za treningi a nie uprawiać kolarstwo romantyczne w zwykłych pedałach…