The Garden of Life Palm Beaches Marathon

Lubię biegać grudniowe maratony w miejscach gdzie jest ciepło i są palmy!


Szukałam ciekawego, niszowego biegu w USA. Palm Beaches Marathon idealnie pasował a do tego miał opinię fajnego, lokalnego biegu.
Bieg startuje o 6:00, jak na nas to późna godzina. Poszliśmy spokojnym tempem na start i obserwowaliśmy przedstartową krzątaninę.

Trasa dwa kółka nie zapowiadała się spektakularnie, mocno wiało i wiedziałam, że łatwo nie będzie.
Wystartowaliśmy razem z półmaratonem. Pierwsze 10 km biegliśmy jeszcze w świetle księżyca, bardzo ciemno nie było, bo trasa poprowadzona była ulicami, które oświetlały latarnie. Wiatr do nawrotu (około 6 km) wiał w plecy. Nie czułam „wspomagania” było za to mi bardzo duszno i gorąco (19 stopni). Po nawrocie nawet się ciszyłam z powiewów wiatru, jednak w okolicach startu/ mety biegnąc nadbrzeżem wiało już mocno i ciężko się biegło.

Wiedziałam, że na drugim kółku będzie walka. Denerwowały mnie długie proste, nie znoszę ich. Punktów z wodą było sporo, co około 2 mile, podawano też izotonik. Widziałam dwa punkty z bananami – podawano je w całości (nieobrane) i z żelami. Przygotowano też dwa punkty „Barbi” i Izraelski. Generalnie atmosfera była gorąca, nie tylko powietrze, mocno zagrzewano do biegu, choć na trasie mało było kibiców.

Dużo piłam, praktycznie na każdym punkcie brałam wodę. Bałam się „zdradliwego” odwodnienia, bo temperatura przez wiatr nie wydawała się wysoka. Chyba jednak nie wypociłam wszystkiego, bo przed 30 km stwierdziłam, że przetestuję toikę (były przy każdym punkcie z wodą).
Dalej był już tylko wiatr, zdarzyło mi się iść. Zjadłam banana i wymieniłam spostrzeżenia o pogodzie z innymi biegaczami. Wypatrywałam nawrotu do mety a potem samej mety.

Cieszę się, przebiegłam mój 25 a 6 w tym roku (wcale nie łatwy, choć płaski) maraton. Na mecie tak jak zapowiadano czekała Mimoza – sok pomarańczowy z szampanem (wino musujące) do tego medal kolorowy, wielki i bardzo ciężki.

Wodę dawano w małych buteleczkach, do tego pancakes, kiełbaskę i syrop klonowy – Ameryka w pełnym wydaniu. Świetna organizacja i gdyby nie odległość pewnie skusiłabym się na kolejny The Garden of Life Palm Beaches Marathon a tak zabieram z sobą kolejne doświadczenia, wrażenia i obrazy.

42 km: 04:07:17 (27 kobieta i 6 w kategorii) i 04:52:54