2 , 3 , 4 ,
7 i jest 8
Fot. Datasport
Pogoda wyjątkowo dopisała i mimo pierwszego wrażenia chłodu podczas biegu było przyjemnie, słonecznie i nawet nie wiało tak bardzo.
W tym roku odbiór pakietów rozdzielono z startem/ metą – trochę niepotrzebne zamieszanie. Start i meta znów na stadionie (chciałabym powrotu do startu w rynku), jednak trasa mnie zaskoczyła – była zmieniona i miałam wrażenie większej ilości podbiegów. Za to widoki były fantastyczne, jak w biegu górskim!
Fot. Datasport
Tradycyjnie w Świdnicy były tłumy biegaczy i znajomych. Większość bardzo serio traktuje start, rekordy i walkę o PB, nawet spiker mnie denerwował komentując fakt posiadania pasów i ich niezgodność z wymogami umieszczenia numeru startowego PZLA.
Fot. Datasport
Biegło mi się dobrze, bez forsowania tempa, nawet nie miałam problemów z oddechem i przeponą. Zaskoczyło mnie bardzo nieregularne rozmieszczenie punktów z wodą. Najpierw za rzadko, potem przed metą za często. Jak zwykle w Świdnicy punkty dopingujące – fajne jest to angażowanie lokalnej społeczności.
Fot. Datasport
Dobrze finiszuje się na stadionie, na mecie można było wybierać w różnych owocach (nawet pigwy były), woda, izotonik i koc termiczny i ciepły posiłek.
Świdnica trzyma poziom dobrej organizacji i ciekawego półmaratonu, chętnie zobaczymy jak będzie w kolejnych latach.
21K: 01:46:04 (K40 9) i 1:48:27