Korona Gór Sowich (Piława Górna) i Jaworska Pajda Chleba
Fot. Organizator
Tegoroczne edycje połączono i dodano klasyfikację generalną wyścigu etapowego.
W tym roku pierwszy start odbył się w ramach Korony gór Swoich na Placu Piastów Śląskich w Piławie Górnej.
Pogoda była fatalna, na miejsce z Wrocławia dojechaliśmy w ulewie. Na szczęście przed startem przestało padać a w trakcie wyścigu nawet nieśmiało wychodziło słońce.
Wiedziałam, że łatwo nie będzie, ale przynajmniej znałam podjazdy na przełęcze srebrnogórską i woliborską.
Najgorsza była nierówna nawierzchnia, dziury i „toporny” asfalt. Dojechałam na metę, byłam jedyną kobietą w wyścigu… Tradycyjnie za nami jechała karetka, policja, dyrektor techniczny i sznur aut.
Brakowało mi rąk do trzymania nagród! Gratulacjom nie było końca. Byłam ogromnie szczęśliwa a zarazem zdumiona, że żadna dziewczyna nie podjęła wyzwania – tym bardziej, że to czteroletni cykl (drugi wyścig) a do tego w tym roku połączony z Jaworską Pajdą Chleba.
Drugi dzień nie zapowiadał się lepiej. Ciemne chmury, przelotne opady i przeraźliwe zimno. Byłam zdeterminowana i wiedziałam, że ukończę wyścig. Wiedzieli to też sędziowie i dyrektor wyścigu, którzy zaproponowali mi bonus w postaci 19 km. Zgodziłam się, ale mam do teraz „moralniaka”.
Jechało mi się ciężko i czułam w nogach 55 km sowiogórskich. Ostatnie płaskie kilometry do mety pokonałam walcząc z wiatrem, jadąc maksa i starając uciec kolarce. Udało się!
Fot. Organizator
Jestem ogromnie szczęśliwa i dumna, dla mnie to były najtrudniejsze wyścigi sezonu i nie spodziewałam się takiego wyniku. Czuję odrobinę niedosytu ale nie wypadało „zgarnąć fulla”. Tak jak postanowiłam – zamierzam wziąć udział we wszystkich edycjach Korony Gór Sowich – do przejechania jeszcze dwie: Srebrna Góra w 2024 oraz Pieszyce w 2025.