Pierwsza edycja skradła nasze serca i z przyjemnością zapisaliśmy się na II Półmaraton Marianny Orańskiej.
Credo che, że godzina startu: 15 – nie jest najszczęśliwsza, szczególnie ze względu na dojazd z Wrocławia, również i w tym roku musieliśmy omijać “tappi”. Wystartowaliśmy z Rynku w Złotym Stoku i pobiegliśmy w kierunku Pałacu Marianny Orańskiej. Sapevo che, że trasa do łatwych nie należy. Podbieg pod pałac w tym roku był błotnisty i śliski, duża liczba zwiedzających i spacerowiczów nie ułatwiała pokonania tego fragmentu trasy.
Foto. ZmierzymyCzas.pl
Powrót do mety jest trudniejszy nie ze względu na pokonane kilometry, ale na lekko wznoszący profil trasy z dwoma “górkami”. Tradycyjnie, ostatnie 5 km było nieprzyjemne, ale mimo ciężkich nóg zachowałam siły i biegło mi się lepiej niż w zeszłym roku.
Organizatorzy i w tym roku się spisali na medal, choć obiecanych 5 punktów z wodą nie było. Tym razem pogoda wsparła biegaczy i pierwsze 7 km padała mżawka, potem wypogodziło się, ale na szczęście cały bieg było pochmurnie z przyjemną temperaturą. Brakowało mi też oznaczeń km, choć napisanych co 5 km na ulicy (dostrzegłam tylko “wytarte” 20 km). Dobrze zabezpieczono trasę, dostaliśmy fajny pakiet a na mecie medal, wodę i kanapkę. Wszystko przeprowadzono sprawnie, choć tradycyjnie nie zostaliśmy na dekorację. Poprawiłam swój wynik o ponad minutę i jestem bardzo zadowolona z biegu (podobnie jak w zeszłym roku zajęłam 2 miejsce w kategorii) i byłam 8 kobietą na mecie. Lubię trasę Półmaratonu Marianny Orańskiej, bo jest nieoczywista i zaskakująca. Z przyjemnością myślę o kolejnym starcie.
21K: 01:46:36 (2 K40) in 01:52:29