B.A.A. 5K Race

Szaleństwo w Bostonie zaczęło się od piątku, gdy dojechaliśmy Greyhound Lines z Nowego Jorku, bo jak przygody to na maksa!


Jak zwykle plan był wypchany do granic czasu i możliwości. Prosto z dworca autobusowego udaliśmy się przez chińską dzielnicą na expo, po pakiety. Na każdym kroku widać było zbliżający się maraton.
Expo bez kolejki do wejścia i mimo zagubienia w odbiorze pakietów, poszło sprawnie, dalej było gorzej – tłumy, kolejki i szybko – jak tylko się dało uciekliśmy bez zbędnej celebry.


Odwiedziliśmy Boston Marathon Fan Fest


W sobotę od świtu byliśmy zajęci ja B.A.A. 5K volunteer Marshal, a Maciek brał udział w biegu.

Świetne przeżycie, zabezpieczałam start/ pierwszy sektor i otwierałam bieg, trzymałam linę. Wrażenia nie zapomniane, chyba większe niż udział w biegu! Dostałam najbardziej pożądaną kurtkę i przypinkę.



Na biegu dzień się nie kończył, jak zwykle pieszo zwiedzaliśmy Boston. Odwiedziliśmy browar, sponsora Sam Adams Brewery a wieczorem połynęliśmy w rejs po zatoce bostońskiej i po długich 17 godzinach wrócilismy do hotelu w Revere Beach.







USS Constitution




W niedzielę Harvard Square i MIT




Boston to piękne miasto, bardzo czyste i zadbane. Wywarło na nas ogromne wrażenie. Pełne historii początków walki o zjednoczenie i powstanie USA – United States of America – „Masakra bostońska”, „herbatka bostońska”, „nocny rajd o niepodległość”…

dodając do tego najstarszy i najbardziej prestiżowy maraton na świecie – nie ma lepszego miasta niż BOSTON.