XXI edycja, tym razem postanowiliśmy biec osobno!
Wszystkie zdjęcia: Paweł Mazurczak
Tydzień po maratonie z marną aklimatyzacją do zimowych warunków nie mieliśmy ochoty biec związani wstążką. Oficjalnie nazywało się to – dajemy szansę innym, zgłosiliśmy nasz „rozwód” w biurze zawodów i zostaliśmy zdyskwalifikowani przez Krystynę.
Pobiegliśmy dwa kółka znaną trasą z grudniowego biegu, bez niespodzianek z nieco błotnistymi odcinkami.
1 pętla i finisz
Po biegu, jak zwykle w Wilkszynie czekał na nas pyszny jogurt i herbata przygotowana przez panie z Koła Gospodyń Wiejskich.
Biegło mi się źle, wyraźnie czułam zmęczenie i ociężałe nogi, mimo to wygląda na to, że bylibyśmy 1 parą, a ja wbiegłam na metę jako druga kobieta.
10K: 00:48:49 i 00:49:31 (2 OPEN KOBIET)