Maraton na Malcie
Mała rocznica 20 maratonów przypadła na dość niespodziewany, inny niż planowany maraton na tajemniczej wyspie z zagadkowymi torami, megalitycznymi świątyniami i dziwnymi figurkami.
Maltański maraton miałam w odległych planach, viac, że ostatnie edycje były odwoływane a tegoroczna ogłoszona na ostanią chwilę i do tego w terminie połówki w Neapolu. Niespodziewanie dowiedziałam się o alternatywnym biegu organizowanym przez Intersport i Corsa. Termin pasował idealnie, nie było nad czym się zastanawiać.
Trasa zapowiadała się ciekawie:
start Surfside – Sliema Seafront
meta Fort St. Angelo – Birgu
i powrót autobusami na miejsce startu.
Hotel udało nam się zarezerwować tuż przy starcie i rano bez pospiechu poszliśmy na bieg. Temperatura sprzyjała a pogoda fantastycznie dopisała na całej trasie, choć tuż przed biegiem trochę popadało.
Začali sme o 7 godzinie z wystrzałem z muszkietu.
Po drodze skupiałam się na widokach i trasie. Od pierwszych kilometrów wiedziałam, że to nie będzie mój bieg, ale do mety spokojnie dobiegnę. Męczyłam się do połówki.
Na trasie co około 5 km była woda podawana w wygodnych małych buteleczkach do tego banany i pomarańcze w połowie był też Red Bull. Nič nechýbalo.
Biegło się ciekawie, płasko nie było a podbiegi męczyły. Po drodze stały grupki dopingujące w narodowych strojach, dobosze, rycerze a przy mecie kibice.
Na ostatnie 10 km wyszło słońce i mocno przygrzewało. Gawędziłam z Polakami, spotkałam nawet biegacza z którym biegłam ostatnie 10 km w Tel Awiwie na maratonie w 2019.
Metę przygotowano bardzo ciekawie. 2 km biegło się zatoką portową, widząc metę po drugiej stronie, potem trzeba było wbiec na most i zabytkową trasą do mety, ostatnie metry w szpalerze flag. Dostałam ogromny i ciężki medal, wody do woli. Tradycyjnie po biegu dla maratończyków brakowało już owoców, ja jeszcze załapałam się na pomarańcza i ostatniego banana, którego specjalnie przyniósł mi wolontariusz z obsługi. Nie brakowało za to Red Bulla serwowanego z drinkami.
Poczekaliśmy na wręczenie nagród, bo zajęłam 1 miejsce w kategorii.
Wszystko przebiegło dość sprawnie i poszliśmy do autobusu, gdzie w ciekawej, biegowej atmosferze wróciliśmy na miejsce startu a potem spacerem do hotelu.
Maraton uważam za bardzo udany, organizacja była bardzo dobra, nie je nič nájsť chybu. Ciekawa była oprawa biegu i widać było, że zależy organizatorom na dobrej atmosferze i biegaczach. Trasa do łatwych nie należała, ale widoki rekompensowały trudy. Zabezpieczenie wzorowe i mimo, że zawody odbywały się pod ruchem i tylko kilka ulic było zamkniętych dla samochodów, można było czuć się bezpiecznie. Jestem bardzo zadowolona, to był udany mój 20-ty maraton.
42K: 04:00:26 (1 K45) v 04:15:16