Nie lubię biegać maratonów w Polsce. Jedyny jaki przebiegliśmy do tej pory – warszawski był racjonalnym wyborem, bo dawał nam kwalifikacje. Tym razem skusiła mnie bardzo niecodzienna forma CAMINO POLACO MARATON i fakt, że organizowany był po raz pierwszy. Trasa maratonu wiodła Drogą Polską Szlaku Świętego Jakuba.
Fot. Organizator
Start honorowy zaplanowano w Szafarni w Ośrodku Chopinowskim po pięknym koncercie Chopinowskim, start właściwy był w Golubiu-Dobrzyniu, a meta w samym centrum miasta Torunia przy Rynku Nowomiejskim. Organizator zapewnił transport z Torunia do Szafarni oraz z Szafarni do Golubia Dobrzynia.
Wszystko udało się wyśmienicie. Rano w Toruniu czekał tłumek biegaczy, autobus pojawił się punktualnie i pojechaliśmy na start honorowy do Szafarni. W biurze zawodów odebraliśmy numery startowe, złożyliśmy depozyt i poszliśmy posłuchać mini koncertu.
Fot. Organizator
Po krótkiej rozgrzewce wystartowaliśmy – honorowo.
Fot. Karolina Rokitnicka
Pobiegliśmy do autokaru i pojechaliśmy do Golubia-Dobrzynia tym razem już na właściwy start.
Fot. Karolina Rokitnicka
Przyznaję trasa mnie zaskoczyła, liczyłam na „asfalt” a okazało się, że biegniemy piaszczystymi leśnymi drogami. Przez 21 km tylko lasy, pola i zaledwie kilka wsi, asfaltu może z 2 – 3 km. Pogoda nam sprzyjała, było pochmurnie, temperatura 17 stopni Celsjusza by w południe sięgnąć 22. Idealna do biegania!
Fot. Organizator
Ruszyliśmy bardzo spokojnie, bez „ciśnienia” i szybko ustaliła się kolejność. Praktycznie od 10 km biegłam sama mając w oddali kilku biegaczy, byłam drugą kobietą. Druga połówka prowadziła przez wsie, biegliśmy chodnikami podobnie jak w Toruniu. Do 30 km biegło mi się bardzo dobrze, kryzys zastał mnie 7 km przed metą. Na 3 km do mety wyprzedziła mnie dziewczyna i tak skończyłam bieg na 3 miejscu wśród kobiet (OPEN 25).
Fot. Organizator
Organizacyjnie wszystko się udało. Obawiałam się tych startów, transportu i zamieszania. Organizatorzy ogarnęli to doskonale. Bardzo dobre zabezpieczenie trasy – mnóstwo wolontariuszy, strażaków, policji, straży miejskiej i świetne oznaczenie – nie można było się zgubić. Były też punkty z wodą i bananami, a także kilka dzikich dodatkowych. Dla mnie na początku było ich za dużo, potem przez ponad 10 km nic. Zdesperowana poprosiłam strażaka o wodę i dał mi butelkę – uratowała mnie. Biegłam z nią do kolejnego punktu z wodą. Nie brałam bananów, bo bałam się, że mnie „zamulą”, miałam swoje żele. Podobnie było przed finiszem, zdesperowana prosiłam wolontariuszy o wodę ale nie mieli – ostatni punkt z wodą był 3 km przed metą. Uratowała mnie.
Na mecie odbywał się jarmark, dostaliśmy medal i ciepły posiłek. Poczułam się jak w Tajlandii, wszyscy dziękowali za bieg, doceniali wysiłek i miło spędziłam dobrych kilkanaście minut na rozmowach o biegu z uczestnikami jarmarku.
Jestem bardzo zadowolona z biegu i faktu, że wzięliśmy w nim udział. Zapisani w historii pierwszego Camino Polaco Maraton – ciekawa oprawa, wymagająca trasa, dobra organizacja.
42K: 03:48:20 (3 OPEN kobiet) i 04:20:30