Z Pragi do Drezna rowerem, czemu nie?
Jak tylko zobaczyłam inicjatywę czeskiego sklepu sportowego – Harfa, wiedziałam, że wystartuję i zmierzę się z rowerową trasą z Pragi do Drezna. W tym roku terminy się zgrały i zapisaliśmy się na 5 edycję charytatywnej jazdy Harfaride.
Zbiórka o 6:30 pod sklepem, by o 7:30 wyjechać na trasę w kolarskim towarzystwie i z wozem zapleczem technicznym. Pierwsze 60 km do punktu „odżywczego” w Lovosicach jechało się bardzo dobrze. Mieliśmy przeprawę z rowerami przez zamknięta drogę i „zwinięty” asfalt.
Do kolejnego postoju na 100 km w Dobkovicach już tak różowo nie było, peleton znacznie przyspieszył i z 32-34 km/h zrobiło się 36-38 km/h a ja już tego utrzymać nie dałam rady. Dojechaliśmy ze startą. Jazda nie był przyjemna też ze względu na pędzące samochody. W zasadzie cała trasa do granicy z Niemcami była średnio przyjemna ze względu na duży ruch samochodowy. Kierowcy trąbili na nas, nie puszczali peletonu na rondach i ogólnie panowała mało przyjazna atmosfera kierowcy kontra nasz peleton.
Za granicą podzieliliśmy się na 2 mniejsze grupy ale wolniej niestety nie było. Zdołałam ledwie 10 km utrzymać się w peletonie potem odstawałam coraz bardziej. Trasa za to była przyjemniejsza, zacieniona z minimalnym ruchem samochodowym.
Od prodejny HARFASPORT vyjedeme ulicí Freyova na Prosek a dále z Prahy ulicemi Ďáblická, Spořická, Ústecká projedeme na Zdiby, a dále po silnici 608 na Klíčany a Doksany. Dále pojedeme přes Brozany nad Ohří, Brňany, Keblice, Lovosice, Ústí nad Labem, Děčín, Bad Schandau, Königstein, Pirna a Drážďany.
Nie miałam czasu podziwiać pięknych widoków wąwozu w Parku Narodowym Czeska Szwajcaria, uzdrowiska Bad Schandau w Szwajcarii Saksońskiej czy terenów nad Łabą. Starałam się korzystać ile mogłam z trasy ale musieliśmy starać się nadążyć za grupą. Dla mnie zdecydowanie było za szybko. Ostatni postój w Bad Schandau ledwo wypatrzyliśmy, grupa już dawno dojechała.
Zostało 50 km, wjechaliśmy na ścieżkę rowerową nad Łabą i miało być wolniej ale nie było. Całkiem „się zgubiliśmy” a przejazd pociągu i zamknięte rogatki znacznie powiększyły naszą stratę. Byłam zła, że na nas nie czekają, kilka razy mieliśmy wątpliwości jak jechać. Na 165 km miałam potężny kryzys ale się pozbierałam i dojechaliśmy do grupy, która o dziwo zaczekała na nas. Małymi skokami dotarliśmy do centrum Drezna, schodów, a potem na parking. Daliśmy radę! Przejechałam całą trasę.
Po przebraniu i spakowaniu rowerów do wozu technicznego pojechaliśmy autokarem do winiarni celebrować sukces a potem, wieczorem wróciliśmy do Pragi. Jestem z siebie bardzo dumna.
Generalnie organizacja nieco kulała, bardziej przypominało to ustawkę znajomych niż regularną jazdę. Do punktów z bufetem, zaopatrzeniem i wozu serwisowego nie można się przyczepić – choć miał jechać z nami cała trasę był tylko do granicy z Niemcami. Największe zastrzeżenia mam do samego peletonu, który powinien być podzielony na szybszych i wolniejszych kolarzy, wyznaczenie osób, które znają trasę i trzymanie tempa.
Fajnie, że to przejechaliśmy, cieszę się z podjętego wyzwania ale na Harfaride już nie wrócę.