Wersja 24 km
Fot. Andrzej Wojciechowski
I nie wiem jak się to dzieje – Maciej wyluzowany a ja walczę z żywiołem!
Zgodnie z założeniami wybrałam Górski Zimowy Maraton Ślężański na bieg treningowy przed tegorocznymi maratonami. Wiadomo, zawody najlepszą formą treningu a górskie liczą się podwójnie.
Fot. Maćko Maj
Bałam się dystansu, trasy o nogę i generalnie nie lubię biegać po górach…
Na miejscu było słonecznie i chłodno, do tego czekał na nas komunikat, że śniegu nie ma a w nocy padał deszcz i trasa jest oblodzona.
Tradycyjnie przyświecało mi hasło – aby do mety. Pobiegliśmy!
For. Filip Nowak
Stanęłam z tyłu i pierwsze dwa kilometry to była mordęga. Wąska trasa, korki, słabe tempo i kretyni przeciskający się na siłę do przodu. Biegłam podenerwowana, skupiałam się na trasie – bałam się fałszywego kroku. Jesień w górnych partiach ustąpiła miejsca zimie i zaczęło być niebezpiecznie. Oblodzone kamienie, stromizna – bałam się. Wspinałam się na czworakach, schodziłam po drzewach i zaliczyłam kilka podporów pośladkowych od kolegów z tyłu. Dałam radę. Na zbiegu męczyłam się na wysypanych kamieniach i znów drżałam o nogę, potem gdy wreszcie wbiegliśmy na szeroką leśną drogę mogłam odetchnąć i rozwinąć skrzydła, nie ważne, że pod górkę. Pędziliśmy do mety równym, mocnym tempem.
Fot. Maćko Maj
Jestem zadowolona, udało się bezpiecznie skończyć ten piekielnie trudny w tym roku półmaraton. Trening zaliczony! Przy okazji wpadła trzecia porcelanka z zimy do kolekcji.
24K: 02:45:41 i 02:45:41