Jubileuszowy Mikołaj w Prusicach zrobił mi wspaniały prezent.
Zimowa pogoda i najmroźniejsza noc tego roku nie wróżyły sukcesu. Po ponad 20 stopniach Celsjusza z niecałym tygodniem aklimatyzacji, biegnąc miałam wrażenie, że oddycham lodem. Na nic nie liczyłam, celem jak zawsze była meta. Na starcie, za to stawił się cały biegowy światek. Takich tłumów dawno nie widziałam, do Prusic przyjechali „wszyscy”.
Fot. Organizator
Ustawiłam się trochę bardziej z tyłu niż zwykle, ale widząc kto jest przed mną zdecydowałam się jednak stanąć tuż za „czołówką” biegaczy. I to było bardzo dobre posunięcie, maruderów wyprzedałam tylko do bramy, dalej ustalił się względny porządek i mogłam biec swoim tempem. Tradycyjnie po 3 km było już tylko gorzej, ale do mety dobiegłam jako 8 kobieta i 1 w kategorii. Byłam bardzo zadowolona a nawet szczęśliwa. To najlepszy bieg tego roku i wywalczone zwycięstwo, które najlepiej smakuje.
Fot. Organizator
O ironio z czasu nie jestem zadowolona, jeszcze zostało tyle sekund do urwania…
5K: 00:22:42 i 00:23:20