UCI Granfondo World Series – Warszawa – Twierdza Modlin
Skuszeni możliwością startu pod egidą Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) i faktem, że zawody po raz pierwszy zawitały do “serca Polski” pojechaliśmy na bitwę do Twierdzy Modlin.
Parking i biuro było przy bardzo specyficznym hotelu, przynajmniej było dużo wolnych miejsc parkingowych. Organizatorzy jednak nie zadbali o podstawowe zaplecze sanitarne i kibelki, umywalnię czy nawet przebieralnię, że o prysznicach nie wspomnę.
Na miejsce startu pojechaliśmy rowerami – około 3 km. Tu przynajmniej były tojki ale bez możliwości umycia rąk!
Było pochmurnie i nieprzyjemnie chłodno. Startowaliśmy do średniego dystansu – MedioFondo – 75 km s visinskom razlikom 250 m.
Tłumek zgęstniał ale i tak uczestników było stosunkowo mało – 150 ljudi.
Wystartowaliśmy i mimo startu honorowego z ostrym na 5 km każdy kręcił ile sił w nogach. Szybko zawiązała się mała grupa, w której udało nam się utrzymać prawie cały dystans. Usput, “zbieraliśmy” kolejnych zawodników. W grupie jechało mi się źle, faceci ciągle zajeżdżali mi drogę i wypychali na koniec. Od osobnika z numerem 552, któremu zwróciłam uwagę, usłyszałam stek wyzwisk i groźbę wrzucenia do rowu. Nie no, bardzo miło się jeździ z facetami/ burakami. Teraz doceniam fakt startu w sektorze kobiecym na VIA Dolny Śląsk!
Zawody odbywają się na całym świecie i mają na celu promocję rywalizacji wśród mastersów i amatorów. Imprezy te szerzą ideę globalizacji kolarstwa oraz akcji „Rower dla wszystkich”, zrzeszając na starcie tysiące osób z całego świata.
Pędziliśmy nie współpracując, jadąc każdy na siebie. Na 35 km mieliśmy średnią 37.99km/h. Po drodze mijaliśmy jeden wypadek a niedługo potem i w naszej grupie doszło do kraksy. Na szczęście nikomu nic się nie stało a nam udało się ją ominąć. Oko 10 km przed metą zaczęła się bardzo nieprzyjemna, połatana droga – ja opadłam z sił i straciłam kontakt z grupą. Maciek został ze mną i na metę wjechaliśmy ze startą 2 minuta.
Zdecydowanie więcej muszę jeść, bo moim łupem padły 3 żelki i dopiero na 64 km żel, do tego wypiłam może połowę bidonu z izo. Nie ma się co dziwić, że w końcówce brakuje mi sił.
Na mecie dostaliśmy posiłek regeneracyjny. Wielkim minusem był brak umywalni i przebieralni! Okazję do przebrania miałam na podium, bo jako 1 w kategorii dostałam koszulkę, złoty medal i puchar!