Nigdy nie przygotowuję się pod konkretne zawody i nie mam najważniejszego startu sezonu ale wyjątkowo RunKayakBike był dla mnie bardzo ważny i zależało mi na wyniku.
W zeszłym roku po raz pierwszy w Wieruszowie zorganizowano ten nietypowy triatlon, tym razem do pokonania było:
6 kilometrów biegu po drogach gruntowych, leśnych i asfaltowych;
15 kilometrów jazdy na rowerze trasą crossową;
3 kilometry płynięcia kajakiem po rzece Prośnie.
Fot. Ilustrowany Tygodnik Powiatowy ET,RW,PK
W tym roku RunKayakBike zorganizował Gminny Ośrodek Sportu i Turystyki w Wieruszowie wraz z Fundacją ORLEN.
Fot. Ilustrowany Tygodnik Powiatowy ET,RW,PK
Plan na bieg miałam taki sam jak za pierwszym razem – biec jak najszybciej i zrobić zapas tak by na rowerze bezpiecznie tracić, kajak zależnie od sytuacji albo gonić albo z spokojnie płynąć do mety.
Na miejscu okazało się, że nieco zmieniono miejsce startu i początek biegu – ze względu na nowo oddaną bieżnię z niej startowaliśmy i po okrążeniu wybiegaliśmy na znaną już trailową trasę.
Fot. Ilustrowany Tygodnik Powiatowy ET,RW,PK
Biegłam mocno choć w dość komfortowym tempie, nie oglądałam się za siebie. Wpadłam do strefy zmian i szybko wsiadłam na rower. To moja najsłabsza faza rywalizacji. Starałam się jechać szybko, choć trasa do łatwych nie należała. Dokładnie ją pamiętałam z zeszłego roku: piach, kamienie, dwie górki i jeden ostry zjazd. Bałam się o rower, czy wytrzyma taki teren i żeby ustrzec się „kapcia”. Tradycyjnie dwie górki biegłam obok roweru – tak wydaje mi się szybciej a na asfalcie pędziłam niczym na czasówce, bo tylko tam mogłam nadrabiać czas. Zaraz po zmianie łapczywie piłam wodę z bidonu, nie trafiłam do koszyka i już na pierwszych 200 metrach straciłam wodę.
Fot. Ilustrowany Tygodnik Powiatowy ET,RW,PK
Walczyłam, wjechałam do strefy zmian odstawiłam rower i chwyciłam kamizelkę. Pobiegłam na nadbrzeże Prosny do kajaków, po drodze chwyciłam kubek z wodą. Skupiałam się na równej pracy wiosłem i wypatrywałam kiedy osiągnę półmetek. Pokonałam już 2 km dystansu kajakiem, gdy zobaczyłam kolejną zawodniczkę. Wiedziałam już, że będę pierwsza. Byłam bardzo zadowolona a gratulacje i informacje, że jestem pierwszą kobietą dostawałam także od mijanych uczestników i wolontariuszy zabezpieczających brzeg.
Fot. Ilustrowany Tygodnik Powiatowy ET,RW,PK
Wreszcie dopłynęłam do mostu – wodnej mety zawodów. Koniec! Zrobiłam to!
Maciek dobił do brzegu wkrótce po mnie. Zjedliśmy pyszny posiłek przygotowany przez organizatorów i wymieniliśmy się wrażeniami z trasy. Puchar wzięłam sobie sama, medale dostaliśmy w pakietach – takie czasy. Najważniejsze, że zawody w ogóle się odbyły.
Mam nadzieję, że trzecia edycja się odbędzie. Z wielką ochotą kolejny raz pojedziemy do Wieruszowa, bo te zawody są niepowtarzalne i maja swój klimat. Organizacja i zabezpieczenie jest wzorowe, niczego więcej wymagać nie można. Za to z niepokojem tylko obserwuję listę startową i udział kobiet. Ze względu na kajaki w zawodach może wziąć udział 50 osób. W tym roku wystartowało 48 zawodników w tym 4 kobiety. To o dwie mniej niż w zeszłym roku, bo było nas 6. Bardzo mnie to martwi – liczyłam na większy udział dziewczyn. Nie powiem, do łatwych te zawody nie należą, ale rywalizacja i przygoda dają dużo satysfakcji.
*sympatyczny uczestnik, który w tamtym roku po razie pierwszy w życiu płynął kajakiem w tym roku też wystartował!
Relacja Ilustrowany Tygodnik Powiatowy