Pandemia

Jak zostaliśmy zamaskowanymi biegaczami i odkryliśmy zdalne treningi z TV.


Wracając z Izraela na początku marca nie spodziewaliśmy się, że 10 dni później zacznie się „nowa rzeczywistość”, nikt się tego nie spodziewał. Kolejno odbierano nam poukładany i zaplanowany świat. Nasze plany, biegi, maratony znikały jak bańki mydlane i tak do września włącznie. Słowa odwołane, przesunięte, nie odbędzie się na stałe zagościły w słowniku każdego biegacza. Jedyny pożytek z tego taki, że 2021 rok mamy już zaplanowany, biegi opłacone i możemy odliczać do startu…

Na początku korzystaliśmy z możliwości aktywności, poranne biegania, rower, potem nawet to było zabronione, został TV trening i ratujące głowę spacery z psem. #zostanwdomu

Codziennie budziłam się z nadzieją, że to wszystko jest tylko złym snem, tak bardzo chciałm powrotu starego świata i rutyny a nie nauki codzienności od nowa.
Biegaliśmy, biegamy i będziemy biegać. Najsmutniejsze, że musiałam zweryfikować swój pogląd na biegi wirtualne. Nie musiałam, ale bieganie w czasie pandemii nabrało innego wymiaru i chciałam poczuć jedność ze społecznością, poczuć się częścią całości świata biegowego i tak zaczyna się wirtualny rozdział naszej biegowej przygody: realne biegnie-wirtualne zawody. Teraz biegamy zamaskowani, co będzie dalej? Tego nikt nie wie.