Nigdy nie chciałam jechać do Czarnobyla czy zwiedzać i oglądać inne miejsca katastrof. Teraz czuję się jakbym miała jechać na wakacje do wnętrza reaktora…
Fot. ROC
W piątek 24 stycznia wyglądało już wszystko źle, przeczuwałam nadchodzące wydarzenia.
W sobotę otrzymaliśmy jedynie słuszną w tych okolicznościach wiadomość.
„Public health is our top priority. To support the government’s epidemic prevention efforts, the organiser has decided to cancel the Standard Chartered Hong Kong Marathon originally scheduled for 8 and 9 February.”
Nie napiszę, że miesiącami trenowaliśmy do tego biegu, że to był najważniejszy start w sezonie. Faktem jest, że udział w Standard Chartered Hong Kong Marathon i możliwość kwalifikacji była przez nas wybiegana i raczej nie uda nam się już uzyskać kwalifikacji (czasowej) do tego maratonu.
Jest mi niewymownie przykro. Cały wyjazd stracił sens. Niestety, opłacone hotele, przeloty z racji bliskiego terminu wydarzenia nie da się anulować. Od kilku dni nieustannie walczymy o zmianę destynacji, bezkosztowe anulacje, zwrot kosztów i inne możliwości zmian.
Nie wygląda to dobrze: tłumaczenie, że Hongkong to nie Chiny nas nie przekonuje, pomijam fakt, że to nieprawda. Miasto jest „zamknięte”, stacje metra, przejazd mostem do Makau, restauracje, instytucje publiczne, muzea…
Kupiliśmy maski, czy polecimy?