Biegliśmy górską połówkę, czyli 24 km.
Warunki były nieporównywalne z zeszłorocznymi, organizatorzy zapowiadali rekordy…
W tym roku biuro zawodów przeniesiono na miejsce startu/ mety do Domu Turysty pod Wieżycą w Sobótce. Trzymamy się sprawdzonych rozwiązań i zaparkowaliśmy koło stadionu, panowała tu przyjemna cisza i spokój. Poszliśmy spacerkiem do biura zawodów, weszliśmy na górę dokładnie w momencie startu maratonu.
Pod Wieżycą wygospodarowano małe pomieszczenie na biuro zawodów, kolejka po pakiety ustawiała się na zewnątrz, a w środku panował totalny chaos. Zdecydowaliśmy się oddać od razu depozyt żeby drugi raz nie stać w kolejce. Usiedliśmy w sali i czekaliśmy na start wymieniając się ze znajomymi biegowymi planami.
Na starcie ustawiłam się nieco z przodu, bo wiedziałam, że pierwszy odcinek jest wąski. Nic mi to nie dało, bo mało mnie nie stratowano, straciłam równowagę i ledwo wyratowałam się przed upadkiem uderzając z impetem w biegacza obok mnie. Straciłam rytm, ochotę i wolę. Pierwszy kilometr biegłam wyprzedzana przez wszystkich, zagotowana z gorąca, bez tchu i zdecydowana zejść z trasy na kolejnym kilometrze. Jak tylko zrobiło się nieco szerzej zdjęłam kurtkę i stwierdziłam, że kamizelka biegowa tak mnie ściska, że nie mogę oddychać. Szarpałam się z trokami ale nie mogłam ich poluźnić, biegłam więc z rozpiętą kamizelką do mety, co chwilę poprawiając lewą i prawa stronę.
Fot. Paweł Młyński
Nie biegamy treningów szlakami Ślęży i kompletnie nie kojarzyłam trasy, poplątała mi się z jesienną edycją i innymi górskimi biegami. Pamiętałam tylko słynne liny i kilka oczywistych odcinków. Śniegu nie było śladu, błota ilości bardzo umiarkowane a na szczycie powitała nas spadająca szadź i wiatr. Zdecydowanie wolę biegać po śniegu, na zbiegu męczyły mnie luźne kamienie i dopiero ostatnie 10 km do mety dostałam wiatr w żagle – leśne ścieżki lubię najbardziej.
Fot. Andrzej Szczot
Na mecie czekał medal w tym roku nieco odchudzony i na sznurówce, ale nadal urodziwy i ceramiczny, bufet i grono znajomych.
Zdecydowanie bardziej odpowiadała mi ubiegłoroczna edycja, umiejscowienie biura i aura. Mimo potencjalnie lepszych warunków mi biegło się gorzej, choć czasy poprawiliśmy to nie jest łatwy półmaraton.
Fot. Matthias Neubert
Chciałabym za rok nie biec Górskiego Zimowego półMaratonu Ślężańskiego, ale dobrze jest się sponiewierać w górach na początku roku no i bieg jest tak blisko.
24km: 02:30:35 (K40 5) i 02:31:34