Fot. Anna Shilonosova
Rezygnacja z udziału w zawodach na początku przygody z bieganiem się nie zdarzała. W tym roku padnie niechlubny rekord a wszystkiemu winna moja słaba głowa.
W ubiegłym roku, pamiętam, że zrezygnowałam z udziału w Crossowy Półmaraton w Jelczu Laskowicach, mimo, że bieg brał udział w grand prix biegów leśnych i w zasadzie nagrodę w OPEN miałam w „kieszeni”. Nie miałam ochoty, nie chciało mi się tego dnia biegać – nie pojechaliśmy. Kropka. Nie wzięliśmy też udziału w Biegu Sierściucha. Najpierw pies strategicznie okulał i nie chcieliśmy niepotrzebnie jej stresować. Mogłam wystartować bez dodatkowych 4 łap ale stwierdziłam, że albo 6 albo wcale. Więcej na żadne biegi z psami się nie zapisujemy.
Fot. Anna Shilonosova
W tym roku statystyka „odpuszczonych” biegów wzrasta: Dycha z Górką, DFBG, Solidarność, Orzeł.
Decyzja o rezygnacji z udziału w zawodach w zasadzie ma to samo podłoże. Bieganie mi nie w głowie, czyli nie mam ochoty na start tego dnia.
Dycha z górką ma w tym zestawieniu przyczynę leżącą po mojej stronie – byłam przeziębiona. Maciek wystartował i to był jedyny bieg, gdzie się rozdzieliliśmy: on pobiegł a ja zostałam w domu. Sytuacja odwrotna miała miejsce kilka razy – żeby nie było, że sama nie biegam*. DFBG, tym razem to Maciej był rekonwalescentem, jeszcze na antybiotykach, zbyt słaby, żeby biec. Moja decyzja była jednoznaczna – bez niego nie jadę.
Bieg solidarności jest najbardziej kuriozalny. Pojechaliśmy, odebraliśmy numery startowe i czekaliśmy na start. Tego dnia było chłodno, wilgotno i nieprzyjemnie, na miejsce przyjechaliśmy bardzo wcześnie i siedząc na dworze szybko zrobiło mi się zimno. Zawodnicy tłumnie nadciągali a ja miałam coraz mniejszą ochotę na bieg. Po kilkuminutowej naradzie zdecydowaliśmy, że wracamy do domu. Wyjątkowo nie czułam klimatu tego biegu, decyzji nie żałuję a na dodatek nie mam zamiaru więcej brać w nim udziału.
Fot. Anna Shilonosova
Wreszcie Półmaraton Górski Orzeł. Mogłabym pojechać sama lub zabrać się ze znajomymi, podobnie jak w przypadku DFBG świadomie rezygnuję ze startu. Nie chcę biegać „sama”, dla mnie to nie jest już przyjemność, a takie mam założenie udziału w zawodach. Biegać, startować razem, cieszyć się z wspólnie podjętego wyzwania. Udział wychodzi nam różnie, czasem biegniemy koło siebie, na metę wbiegamy łapiąc się za ręce, raz ja wbiegam na metę pierwsza kiedy indziej to Maciej na mnie czeka. Jednak świadomość, że mój towarzysz jest na trasie, a po zawodach wspólnie będziemy przeżywać sportowe emocje zmienia moje nastawienie.
Fot. Anna Shilonosova
Czy mam zatem prawo stawiać się na równi z dziewczynami, które same podejmują wyzwanie? Czy jestem słaba?
*Startowałam w biegach bez wsparcia drugiej połówki: 2x Bieg Kobiet, Go Gen i mój jak dotąd największy sukces biegowo-finansowy KEAW Marathon.
Nie boję się wyzwań, „trudnych” biegów, dystansów, nie boję się gdy podejmujemy je wspólnie. Zawody i bieganie mają nam sprawiać radość, wnosić do codzienności świeży powiew, pod warunkiem, że bierzmy w tym udział we dwoje i dzielimy się przeżyciami.