I run for a greener event!
Odbiór pakietów na duży a zwłaszcza zagraniczny bieg zawsze jest dla mnie stresujący. Na szczęście wszędzie wygląda to podobnie, mili ludzie i zero problemów, tak było i tym razem ale…
W Nicei na odbiór pakietów wybraliśmy ulewne popołudnie. Do miasteczka biegowego dotarliśmy cali przemoczeni. Musieliśmy czekać chwilę na otwarcie strefy, na szczęście w miłym towarzystwie witryny Rolexa, bo ochroniarze nie pozwolili schronić się pod ich namiotem. Względy bezpieczeństwa. Po krótkiej i powierzchownej kontroli przy wejściu odebraliśmy pakiety. Chwile błądziliśmy za bransoletkami upoważniającymi do powrotu autobusem z Cannes po biegu, wolontariusze byli mało zorientowani, a na koniec dowiedzieliśmy się, że wszystko jest w kopercie.
Musieliśmy zrobić tradycyjny spacer wzdłuż stoisk do wyjścia. Na szczęście większość wystawiała propozycje kolejnych maratonów. Była też ciekawostka ze świata kolarskiego – start 107 edycji Tour de France odbędzie się w Nicei i dwa etapy wyścigu! Przy wyjściu spotkaliśmy trenerkę z Bio c’ Bon Running w ich firmowym stoisku, która uraczyła nas sokiem z marchewki. Ma się te znajomości!
I na tym moglibyśmy zakończyć naszą wizytę, ale na swojej drodze spotkaliśmy najbardziej niezwykłą kobietę z ogromną pasją walki o środowisko. Rima Wates wręczyła nam pisaki i poprosiła o podpis – deklarację przyłączenia się do polityki „zero waste” podczas biegu. Zaczęliśmy rozmawiać.
Tradycyjnie zapisując się na zawody szukam na stornie organizatora informacji dotyczących jego ekologicznych działań wprowadzonych na biegu. French Riviera Marathon Nice-Cannes w ramach inicjatywy
Eco-Marathon zaproponował kilka proekologicznych rozwiązań. Zaprosił też Rimę Wates -The Tyre Lady, która ciągnie oponę, aby uświadomić i edukować ludzi na temat znaczenia zbierania i ograniczania ilości odpadów na świecie.
Pozytywnie zakręcona, niesamowicie energetyczna osoba, po chwili już zakładała mi uprząż żebym spróbowała pociągnąć oponę. Z radością się zgodziłam i pobiegłam wśród zdziwionych biegaczy. Szczerze podziwiam The Tyre Lady i nie wyobrażam sobie ciągnąć tego cholerstwa przez cały dystans maratonu. Dodam, że to jej 85 start z oponą, a w grudniu wybiera się do Singapuru na kolejny maraton! Inicjatywa bardzo mi się podoba i chciałabym mieć tyle odwagi i siły.
A wracając do Eco-Maratonu. Zgodnie z zapowiedziami organizatorów co 5 km były punkty z wodą w papierowych kubeczkach, a po między tymi punktami na „stacjach z gąbkami”, które biegacz dostał w pakiecie (7,5/ 12,5/ 17,5/ 22,5/ 27,5/ 32,5/ 37,5) organizator nie przewidział kubeczków i zalecał posiadanie własnych. Jak to eko szaleństwo skończyło się na biegu? Na punktach stały 1,5 litrowe butelki z wodą, biegacze podbiegali, łapali całe butelki, kilka łyków i do rowu. Nie widziałam by ktokolwiek nalewał sobie do własnego kubeczka. Uważam, że to był bardzo nietrafiony pomysł i ten akurat wyjątkowo się nie sprawdził a wręcz zaszkodził. Rozumiem organizatorów, że nie chcieli być ekstremalni i ogłosić bieg tylko ze swoimi kubeczkami przy ich zupełnym barku na punktach, może wtedy biegacze by korzystali ze swoich? Mieszana metoda całkowicie się nie sprawdziła i zrobiła więcej szkody niż pożytku. Chyba najlepszym rozwiązaniem są papierowe kubeczki i uświadamianie biegaczom, żeby nie wyrzucali kubków i żeli oraz innych śmieci na trasie tylko w strefach. Tylko i aż tyle wystarczy by biegacz i maraton był eko!
Wpis Bieganie zero waste
The Tyre Lady ukończyła maraton w czasie 6 godzin 32 minut!