Startowaliśmy – jak zwykle w letniej edycji CITY TRAIL, czyli nic nowego. Pogoda też niespodzianki nie zrobiła, jak co roku było gorąco i sucho.
Fot. Filip Gomułkiewicz
Nowa, ale już stara była tylko trasa, wytyczona od bodajże dwóch startów w zimowym cyklu po cudownym remoncie boiska w Lasku Osobowickim, które stało się teraz bardzo nieprzyjaznym do rekreacji miejscem. Szybsza i zdecydowanie przyjaźniejsza dla biegaczy, jak na razie stanowi dla mnie problem. Przyzwyczaiłam się do starej trasy, mój organizm także i na razie nie mogę się przestawić na nowe tory, zwłaszcza długa prosta na 4 km źle działa na moją głowę a potem nie mogę „odpalić” finiszu.
Tegoroczny CITY TRAIL onTour był dla nas specyficzny, bo od miesiąca nie biegaliśmy. Zrobiliśmy sobie labę po maratonie i przed startem dopadło mnie zdenerwowanie, bo wiedziałam, że nie jestem przygotowana. Powtarzałam sobie, że byle dobiec do mety ale niepokój narastał. Na miejscu tradycyjnie spotkaliśmy mnóstwo znajomych i miło było wymienić się wakacyjnymi doświadczeniami biegowymi.
Wreszcie start i miałam plan oryginalny jak zawsze – biec ile sił, a potem się zobaczy. Dwa kilometry poszyły gładko, było nawet przyjemnie nie powiem chłodno, las dawał cień. Za połową zaczęła się walka a ostatnie 1,5 km biegło mi się niezwykle ciężko. Miałam dość wszystkiego na metę wpadłam czerwona, kapiąca i sapiąca z mroczkami przed oczami.
Ale mam to, poczułam znów wiatr w żaglach, że mogę i chcę biegać, walczyć. Jestem bardzo zadowolona z biegu. Na moją obecna formę bez formy wybiegałam 2 miejsce w kategorii. Teraz trzeba zabrać się za treningi i czekać na ogłoszenie grafiku zimowego cyklu – jak terminy podpasują to walczymy w Lesie Osobowickim, trzeba wreszcie wykorzystać potencjał szybkiej trasy.
5K: 00:22:33 (II K40) i 00:23:40