Górski Zimowy Półmaraton Ślężański

Na ile ten półmaraton? 24km
Fot.Tomasz Baszak

We wrześniu męczyłam się sromotnie z ślężańskim misiem, mimo to postanowiliśmy zmierzyć się z górą ponownie, tym razem w zimie. Nie miałam żadnych oczekiwań, co do biegu, byle do mety w limicie. Bieg udał mi się zadziwiająco dobrze, po drodze nie miałam kryzysów, a 7 miejsce open i 2 w kategorii zwaliło mnie z nóg.

Myślę, że dobry wynik po trosze zawdzięczam zegarkowi, który zgłupiał i pokazywał mi okrążenia a nie kilometry. Na trasie widziałam tylko oznaczenie 14 km i 20 km (który okazał się oznaczeniem dla maratonu). Biegłam więc nieświadoma ile jeszcze przede mną. Raz podsłuchałam biegaczy, że to 12 km, raz spytałam który to kilometr a pod koniec ile jeszcze do mety (usłyszałam niecały kilometr).

Wyjechaliśmy z Wrocławia wesołą ekipą z pozytywnym nastawieniem: zima, góra i śnieg, będzie zabawa. I była. Na trasie warunki były bardzo zmienne ale stabilne: zaczęło się od małego błota, przez większe błoto, wyżej był mokry, ubity a na górze zmrożony śnieg i lód.
Fot.Tomasz Baszak

Wbiegając w wąskie wydeptane ścieżki w śniegu nieco zwolniłam, co zostało skomentowane, że kobiety mają szerokie biodra, dlatego gorzej im się biegnie wąskimi dróżkami. Hmm, ale że co – mam szerokie biodra? Atmosfera była świetna, wesołe rozmowy, życzliwość i pomoc na trasie. Wdrapując się na skały poślizgnęłam się i już miałam osunąć się w dół, gdy ktoś z tyłu złapał mnie za tyłek i podepchną do góry. Naprawdę bardzo mi to pomogło i szczerze byłam wdzięczna za ten gest. Potem na linach, gdy miałam problem i nie wiedziałam jak zabrać się do schodzenia usłyszałam jak mam to robić i poszło, bezpiecznie pokonałam trudny fragment. Niżej czekało grząskie błoto ale ja nie zważałam na nawierzchnię, buty po raz kolejny pokazały swoje możliwości. Nie lubię ich, nazywam kowadłami ale w trudnym terenie nie ma lepszych.
Fot. Paweł Młyński

Na mecie czekała pyszna ciepła i słodka herbata, grochówka a nawet grzane wino, ale co najważniejsze piękny medal i statuetka! Na trasie był jeden bufet ale obfitował w najróżniejsze dobra: żelki, ciastka, pomarańcze, banany a nawet ciepła zupa pomidorowa! Bieg był dobrze przygotowany, trasa świetnie oznaczona, wielkie brawa dla organizatorów za cięzka pracę.
Fot.Tomasz Baszak

Byłam zdziwiona frekwencją, różnica miedzy półmaratonem a maratonem była niewielka: maraton ukończyło 241 zawodników a połówkę ukończyło 339 zawodników. Kobiet w obu biegach wystartowało niewiele, maraton ukończyło 31 i jestem pełna podziwu dla nich, każda wygrała! Półmaraton prezentuje się lepiej aż 78 kobiet dobiegło do mety, ja byłam 7.

24K: 02:37:13 (K40 2) i 02:47:32