Piastowski Bieg Mikołajowy

Ostatni medal do kolekcji,

by go zdobyć trzeb było przebiec 10 km Piastowskiego Biegu Mikołajowego. I jak tu nie biegać?


I choć nie mieliśmy ochoty na zawody, a od maratonu nawet nie spojrzeliśmy w stronę butów biegowych, dzielnie stawiliśmy się na linii startu.
Fot. Paweł Mazurczak

Przyjechaliśmy wcześniej, żeby nie mieć kłopotów z parkowaniem i robiliśmy za drogowskaz do biura zawodów. Siedziałam z miną cierpiętnicy, nie mogąc zdecydować się jak się ubrać. Zimno może nie było, bo aż 7 stopni ale mocno wiało. Na nic nie liczyłam, niczego nie oczekiwałam, chciałam tylko przebiec te cholerne 10 km i być już na mecie.
fot. Leon Dubij

Obowiązkowa rozgrzewka, bo trzeba wreszcie się poruszać, po tygodniu nicnierobienia, rozmowy ze znajomymi i wreszcie start.
Trasa była zmieniona, pętla z 4 km po parku, wyjątkowo mi się nie podobała. Pobiegłam swoim tempem i nawet do połowy dystansu biegło mi się nieźle, byłam druga.

Potem było już tylko gorzej i do mety dotarłam w tempie relaksacyjnym, bo stwierdziłam, że nie zamierzam się męczyć. Wyprzedziły mnie 3 dziewczyny a ja sobie myślałam, biegnijcie, ja mam czas. Skończyłam jako 5 kobieta i I w kategorii, co i tak jest sukcesem.
Fot. Paweł Mazurczak

Maciek również biegł treningowo, miał się nie wysilać, bo dopadło go przeziębienie. Z medalami postanowiliśmy nie czekać na dekorację mojej kategorii i wróciliśmy do domu.
Fot. Paweł Mazurczak

Jestem zmęczona, nogi mnie nie niosą a CityTrail już czeka za rogiem…

10K: 00:46:50 (K40 1) i 00:50:01