IV Bierutowski Bieg Leśny

Mieliśmy wziąć udział w Grand Prix Biegów Leśnych 2018 – dystans półmaratonu, stąd zapisaliśmy się na BIERUTOWSKI BIEG LEŚNY, który zamykał cykl. Pierwszego biegu w Jelczu Laskowicach jednak nie pobiegliśmy i była to całkowicie moja decyzja, której z upływem czasu żałuję, ostatecznie nie byliśmy klasyfikowani w GPBL.
Mimo to w Bierutowie a właściwie w Karwińcu pobiegliśmy i to był zły bieg ale dobry.
Fot. Kreator Wspomień

Fot.Adam Besz

Ponad 60 km od Wrocławia, na termometrze -7, ciężkie jest życie biegacza. Pojechaliśmy, bez problemów trafiliśmy na przygotowany na zawody parking w polu i tu pojawił się problem. Biegacze parkowali bez ładu i składu, blokując samochody, nam udało się jeszcze „bezpiecznie” stanąć. Szkoda, że organizatorzy nie nadzorowali parkowania.
Fot. Bierutowska Grupa Biegowa

Poszliśmy około 450m do biura zawodów, odebrać pakiet. Zrobiło się „leśnie”, paliło się już ognisko, my posiedzieliśmy w nieogrzewanym drewnianym domku, porozmawialiśmy ze znajomymi i poszliśmy się rozgrzewać, potem ustawiliśmy się na linii startu i się zaczęło.
Las, las i jeszcze więcej lasu, ale trasa wcale nie prowadziła przez leśne dukty, tylko na przełaj, po liściach, gałęziach, między drzewami. Górka z prawej, górka z lewej, wbieg i zbieg, pierwsze 10 km nie było łatwe. Nierówna nawierzchnia i zmienne podłoże to nie dla mnie, szczególnie nie lubi tego lewa noga, która na 8 km przed metą odmówiła posłuszeństwa. Jakoś przebiegłam ból i człapałam do mety. Absolutnie wszystko przestało mi się podobać, na pytanie jednego z biegaczy z Bierutowa, który mnie wyprzedzał – jak podoba mi się trasa, odpowiedziałam, że jest beznadziejna. I szczerze przyznam, ze wcale mi się nie podobała. Jak dla mnie „za dużo grzybów w tym barszczu”, lubię leśne ścieżki, nie przełaje.
Fot. Kreator Wspomień

Tradycyjnie pomiędzy 19 a 20 km wyprzedziła mnie dziewczyna, nie miałam zamiaru podjąć walki i tak na mecie byłam 4 kobietą i 1 w K40 (przez niedublowanie się miejsc).

Fot. Olaf Buluk

Na mecie czekał medal, ciepły posiłek, herbatka i choinka, na którą nie czekaliśmy i ciągle zmarznięci pojechaliśmy do domu.

Fot. Bierutowska Grupa Biegowa

Organizacyjnie nie ma się do czego przyczepić, no może tylko brak nadzoru nad parkowaniem, ale to sami biegacze bez wyobraźni sobie utrudniali życie. Wymagająca i „pokręcona” trasa była dobrze oznaczona, aż 4 przygotowane punkty z piciem (skorzystałam tylko z 1), sprawna „obsługa” na mecie – ja jednak jestem na nie i więcej nie chcę biec leśnego biegu, nawet jak będzie częścią jakiegoś Grand Prix.

21K: 01:54:01 i 01:54:03 (1 K40)