V Półmaraton Piastowski

Tradycyjnie w październiku ruszyliśmy na ścieżki Lasu Rędzińskiego.

Pogoda była idealna do biegania. Frekwencja dopisała, spotkaliśmy mnóstwo znajomych, rozmowom o bieganiu nie było końca.

Fot. Leon Dubij

Godzina startu wybiła i tłum na półmaraton, 10,5 km i Nordic Walking wystartował. Nieco obawiałam się wspólnego startu, ale ruszyłam ostro i już przed 1 km znalazłam sobie miejsce. Trasa w porównaniu do ubiegłorocznej była zmodyfikowana do pętli, którą dwukrotnie trzeba było pokonać wraz z ponownym przebiegnięciem startu/mety tak by „zostawić” tych z krótkiego dystansu.

Fot. Leon Dubij

Pierwsze kółko biegło mi się w miarę dobrze. Nawet widziałam jeszcze plecy Maćka. Ścieżka wzdłuż Odry była wąska ale tłoku nie było, byłam drugą kobietą. Przed biegiem oczyszczono szersze alejki w lesie z liści, co było zupełnie niepotrzebne. Maszyna wzruszyła tylko kamienie, które luźno leżały i często przeszkadzały w biegu. Nowością było też wydłużenie pętelki w łąkę, było nierówno i nieprzyjemnie. Po 11 km biegło mi się już gorzej, trasa mnie nudziła i nieco irytowała, przestała gdy niespodziewanie potknęłam się o korzeń i wylądowałam w krzakach. Błyskawicznie się pozbierałam i nieco oszołomiona pobiegłam dalej. Zostało 8 km do mety, straciłam drugą pozycję i nieco męczyłam się już do mety.

Byłam 3 kobietą na mecie!

Biegi WKB Piast mają rodzinny charakter, rywalizacja schodzi na dalszy plan. Na mecie czekała grochówka nalewana od serca, ciepła herbata i podium. Niektórzy raczyli się piwem z kufla, które były w pakiecie.

To był dobry bieg, dobrze przygotowany i niezmiernie miło było spotkać tylu biegowych znajomych.

21K: 01:38:44 i 01:42:07 (3 KOPEN)