Wraz z uruchomieniem zapisów mieliśmy dylemat, co wybrać „Energetyka” czy „Górki”.
Fot. Pro-Run
W tegorocznej edycji zmieniono dzień i godzinę startu. Z tradycyjnej soboty i 17.00 godziny zrobiła się niedziela i 10.00. Cieszyłam się, że nie trzeba będzie biegać tego samego dnia zawodów CITY TRAIL ale nie spodziewałam się, że będę musiała wybierać pomiędzy lubianym przez mnie Energetykiem a Bieg Trzech Wzgórz, gdzie chciałam wreszcie wyrównać rachunki z 1 sekundą do 3 miejsca. Decyzja była jedna.
Jak zwykle, co roku obiecuję sobie, że będę trenować górki i wreszcie muszę odczarować niezmiennie 4 miejsce od 3 lat. Jak zwykle kończy się na kilku treningach w roku, biegnę i tak na „żywioł”.
W tym roku natłok imprez biegowym w jednym czasie sprawił, że frekwencja nie była porywająca. Startowały zaledwie 44 kobiety i rozglądając się wśród uczestniczek pomyślałam, że mam szanse.
Pogoda była znów letnia, więc nie przesadzałam z rozgrzewką, wystartowaliśmy i pierwszy podbieg na Górkę Pafawag wszystkich rozgrzał. Szybko ustaliła się kolejność, byłam drugą kobietą. W okolicach 2 km odparłam atak trzeciej dziewczyny, która biegła w męskim towarzystwie. Wiedziałam, że jest blisko (za mną) i będzie stanowić zagrożenie aż do mety. Górki pokonywałam w spokojnym tempie, nie chciałam się forsować, nogi czuły już mocny sobotni bieg. Przed drugim wbiegiem na Górkę Skarbowców usłyszałam, potwierdzenie, że jestem druga ale, że za mną trzecia jest zaledwie 20 metrów.
Do mety pozostało pokonać najtrudniejszy odcinek – ponownie schody i kolejny raz górka Pafawag. Wbiegając na górkę usłyszałam okrzyk Maćka – ciśnij i wiedziałam, że zaraz stracę 2 pozycję. Nie miałam siły biec szybciej, zostałam wyprzedzona, na wypłaszczeniu starałam się nie tracić dystansu. Kalkulowałam w głowie, że trzecie miejsce to nie tak źle, wreszcie nie będę 4. Myślałam odpuszczę. Na finałowym zbiegu do mety okazało się, że tempo nie jest imponujące, postanowiłam spróbować i „puściłam nogi”. Nabrałam tempa i wyprzedziłam konkurentkę, usłyszałam jak jej towarzysz krzyczy żeby biegła, ale ja jeszcze przyspieszyłam. Wpadłam na metę jak rozpędzony pociąg i okazało się, że czasowo udało mi się wygrać 2 miejsce o 2 sekundy. Wreszcie to ja miałam przewagę, po tylu przegranych 3 miejscach o 1 sekundę odebrałam ją z nadwiązką i byłam druga open!
Wywalczone zwycięstwo smakuje najlepiej, jestem dumna z tego biegu i siebie, wreszcie podjęłam walkę i zwyciężyłam!
10K: 00:47:14 (2 OPEN) i 00:47:29