Trip Taj

Gdy tylko „liznęliśmy” Tajlandię w zeszłym roku, wiedzieliśmy, że chcemy, musimy tam wrócić. Najlepiej jak najszybciej. Maraton był oczywistością. Zakochaliśmy się po uszy w atmosferze Bangkoku, ale po mieście nie chcieliśmy biegać, chcieliśmy zobaczyć słynne wyspy i niesławną plażę Patong na Phuket.

Kierunek Laguna Phuket, termin 10 czerwca 2018, cel 42 km.

Po wyborze miejsca polowaliśmy na bilety, wybraliśmy lot do Pattaya a wylot z Phuket. Plan zwiedzania, przemieszczania, rezerwację hosteli w nowym roku mieliśmy wszystko dopięte. Nieoczekiwanie w maju przyszła informacja o odwołaniu lotu do Pattaya, mieliśmy alternatywę albo doba w Doha (trwał Ramadan) albo przebukowanie lotu do BKK*. Wybór był oczywisty – Bangkok. Taki był pierwotnie plan, ale cena biletów do Pattaya była atrakcyjniejsza, mieliśmy spędzić tam noc po wylądowaniu i pojechać busem do BKK. Los sam w ręce włożył nam idealny plan.

Plan
4-8 BKK „nasz hotel”
8-11 Phuket
11-14 Phi Phi
14-17 Khao Lak
17 wylot z Phuket

W BKK czuliśmy się „jak u siebie” miłe powitanie w hotelu, wszyscy nas pamiętali, „restauracja” na chodniku działała niezmiennie, ci sami „lokalsi” na ulicach. To był bardzo dobrze spędzony czas.

Rodzina prowadząca hostel znała nasze biegowe cele i córka właścicieli, ku naszemu zdumieniu zabrała nas na biegowe ścieżki Bangkoku.

Okazało się, że sporo ludzi wychodzi „pobiegać” do specjalnie przygotowanych parków. Jest ścieżka biegowa, poidełka, miejsce i scena do treningu fitness, siłownia. Masa ludzi korzysta z takich udogodnień i choć bieg nie wygląda jak bieg a często jest to spacer, to jednak wychodzą z domu i się ruszają. Przy odczuwalnych 38 – 40 stopniach jest to wyczyń. Po około 5 km będących niezliczona ilością kółek ruszyliśmy w miasto. Biegowe zwiedzanie najważniejszych świątyń, które widzieliśmy w zeszłym roku, opowieści, ciekawostki o mieście, a na koniec prom do hostelu dopełniły nasz pierwszy dzień Trip Taja.

* skrót w formie kodu IATA, oznaczenie lotniska.