Dwa dni, dwa biegi i cały czas się zastanawiam: sukces czy porażka?
Od samego początku miało być zupełnie inaczej.
Fot. Pro-Run
Sobota i GO Bieg, za płotem, po sąsiedzku, nie mogłam sobie odmówić. Maciek nie startował. Ja jak zwykle wybrałam dystans 5 km, bo do dwóch kółek nie mogę się zmusić.
Pogoda letnia, na luzie odebrałam pakiet i czekałam na start. Dawno nie biegałam „piątek” i nie wiedziałam czego się spodziewać, za wcześnie się rozgrzałam, ale nie przywiązywałam wagi do tego biegu, to miał być luźny start.
Fot. Pro-Run
Stanęłam na samym początku, wiedziałam, że jest wąsko i nie chcę biec w tłumie. Ruszyliśmy i ze zdziwieniem zauważyłam, że biegnę jako pierwsza z kobiet. I tak było do półmetka.
Wyprzedziły mnie dwie dziewczyny, a mi nie chciało się za nimi gonić, biegłam swoje. Dobiegłam na 3 miejscu OPEN. To gorzej o jedno w stosunku do zeszłego roku, czas też był gorszy, zresztą dziewczyn przede mną też, gdybym miała czas taki jak w 2017 to bym była 1.
W tym roku jakoś dziwnie się układa, że biegi w wykonaniu kobiet są wolniejsze. Cieszyłam się z dobrego miejsca, bo szczerze na nie nie liczyłam. Miło było jednak stanąć na podium.
Na mecie medal, woda, posiłek, masaże i piknikowa atmosfera. Bardzo lubię ten bieg, jest taki lekki, piknikowy i swojski.
5K: 00:21:57 (3 OPEN, 1 K40)