Jubileuszowa 5 edycja Dziesiątki Wroactiv dla nas trzecia.
fot. Paweł Mazurczak
Tradycyjnie w marcu, tradycyjnie na stadionie Wrocław, tradycyjnie 10k po asfalcie, tradycyjnie ponad 1000 zapisanych.
Bieg jest „wygodny” mimo tylu uczestników, podobnie, sprawnie działa biuro zawodów, depozyt. Jest sporo miejsca i każdy znajdzie je dla siebie. My przed biegiem przycupnęliśmy koło głównego wejścia do biura.
Fot. Leon Dubij
Mieliśmy mieć wspólną rozgrzewkę z Running Academy, ale zagadani ze znajomymi nie zdążyliśmy się załapać. Coś tam potruchtałam, kilka wymachów, tu skip A tam C i poszliśmy na start. Razem z ponad 1200 biegaczami wystartowaliśmy. Nic nie oczekiwałam po biegu i wbrew opinii, że to najważniejsze zawody otwarcia sezonu, start traktowałam na luzie. Zresztą nie wiedziałam czego się spodziewać dwa tygodnie po maratonie.
Fot. Paweł Mazurczak
Zaskoczyła mnie pogoda, wyszło słońce i świeciło bezczelnie prosto w twarz do nawrotu na 5 km. Ja się ugotowałam. Po Izraelu nie mogę się dostosować do panujących teraz temperatur, ciągle mi zimno. Na biegu jednak zrobiło się ciepło i temperatura mocno poskoczyła do góry, a ja ubrałam się na „długo”.
Fot. Fotosa
Meta i znów to samo, zamiast wypluć płuca, dać z siebie wszystko to ja sobie rozkosznie truchtam, wyprzedzają mnie – niech wyprzedzają. Gdzie wola walki! Takim sposobem o 1 s przegrałam 6 miejsce w kategorii. Dramatu nie było, poprawiłam się w tym biegu od zeszłego roku.
Fot. Fotosa
Maciek dobiegł do mety z życiówką i „rosną mu skrzydła” już od kilku miesięcy.
10K: 00:44:17 i 00:45:24 (K40 7)