TRIADA zimowa_dzień drugi

Jak się czuje James Bond po akcji? Czy bolą go nogi i co to właściwe znaczy ból? Nie, takie myśli nie zaprzątały mi głowy, kiedy szykowałam się do 3, ostatniego etapu Triady. Chciałam być już na mecie, tylko i aż tyle. W zasadzie nogi mnie nie bolały, czułam tylko zmęczenie “czwórek” niewprawionych w stromych zbiegach.

Foto. Triada

Foto. Triada

Tradycyjnie na start pojechaliśmy autobusami, pełni optymizmu, bo ultrasi już wystartowali. Nie wiedziałam co mnie czeka, nie patrzyłam na profil trasy, znałam tylko kilometraż i często wymawiany podbieg na Przehybe. Pogoda, jak to w górach, zmieniła się z późnej wiosny na późną jesień. Było zimno, wilgotno i mokro.

Start biegu 9.30 BESKID SĄDECKI – 18 km

Zaraz za startem droga prowadziła pod górę, jakieś 6 km. Stromo, nawet bardzo. Maszerowałam, szłam, człapałam, wspinałam się. Nie chciałam patrzeć pod górę, ile jeszcze i jak stromo. Chciałam dojść do mety a 6 km spacer pod górkę dłużył mi się jak 20 km. Wreszcie biegacze z przodu radośnie zakomunikowali, że Przehyba, solo, że obiecanego punktu odżywczego nie było. Ruszyliśmy dalej, nawet biegnąc. Potem było trochę z górki, trochę pod górkę, pod koniec jedna mocna górka i w dół do mety. Śnieg, błoto, kamienie już nie wiedziałam co gorsze. Na zbiegu już nie liczyłam ile biegaczy mnie wyprzedza, przeszłam do marszu i tak sobie schodziłam, byle do mety.

Z narastającą irytacją, co kilka kroków pytałam ile jeszcze? Zaczęłam znów biec, byle szybciej znaleźć się na mecie. Pojawił się asfalt a ja dostałam skrzydeł, tak to można biec i wpadłam na metę.

La cosa strana è, że zajęłam 3 miejsce w kategorii (na każdym z etapów i łącznie), tak mówi Maciek, ja wyników nie sprawdzałam, nie dla nich biegłam w Triadzie.

Na mecie dostaliśmy “trzeci” kawałek i herbatkę. Posiłek regeneracyjny – chlip zupka, czekała w gospodzie razem ze sporą kolejką. Doczekaliśmy się, zjedliśmy i wróciliśmy do pensjonatu, a potem na dwie pizze. Bo co dwie to nie jedna!

Maciek wszystkie biegi cały czas biegł ze mną – spowalniaczem. Zrobił by znacznie lepsze czasy, gdyby nie ja i nie mam na myśli 10 verbale, ale tak z 30 verbale. Dla mnie to duże wsparcie, bo o ile mogę maraton “asfaltowy” biec sama, bieg górski – Śnieżna Pantera Babia Góra, Garmin Radków i Triada gdzie nawet 10 km samotnie sobie nie wyobrażam. Izery, Ślęża czy nawet Jedlina to co innego, mimo wszystko.

Riassunto. Biegi górskie rządzą się innymi prawami, jednak organizacja nie była najlepsza do tego skromny pakiet, kolejki do posiłków, brak zapowiadanego punktu odżywiania. Nie czułam opieki i pieczy organizatorów nad Triadą. Całość oceniam średnio. Formuła, miejsce jest ciekawe, warto spróbować pobiec Triadę, bo to zupełnie coś innego niż bieg ciągły.