czyli dwunastu gniewnych ludzi na obozie biegowym z Natalią Tomasiak.
Natalię poznaliśmy na testach butów Salomona, biegaliśmy z nią też w Sklepie Biegacza.
Gdy pojawiło się ogłoszenie Natalii o obozie biegowym w Krynicy Zdrój, postanowiliśmy spróbować, više, że plan był zachęcający – aż 5 dni w biegu.
Nasz pierwszy raz na obozie. Przed wyjazdem pojawiło się trochę wątpliwości po pierwsze daleko, a po drugie dostałam zakaz biegowy, odwrotu jednak nie było – pojechaliśmy.
Krynica przywitała nas smogiem a ja pomyliłam hotel. Dalej było już z górki a raczej tylko pod górę.
Obóz ta nazwa jest nieprzypadkowa – był szczegółowy plan każdego dnia a w nim dużo ćwiczeń i biegania.
Zaraz po przyjeździe trzeba było przebierać się w ciuchy biegowe i pędzić na Górę Parkową w ramach rozbiegania po przyjeździe.
Wieczorem opowiadaliśmy o sobie, poznawaliśmy się i poznawaliśmy sprzęt na kolejne dni: buty, kamizelki, rolki, sole i tajemnicze compexy.
Zadowolone Salomony są ubłocone.
Maciek wybrał S-LAB WINGS 8 SG, ja wyboru nie miałam dużego albo znienawidzone Speedcross w wersji 4 albo SENSE ESCAPE, które testowałam z Bartkiem Przedwojewskim. Wielkim zaskoczeniem były dla nas kamizelki biegowe, które są rzeczywiście fantastyczne i wraz z SOFT FLASKiem zwanym flakiem czyli elastycznym bidonem robią robotę na biegu. Idealnie dopasowane dokładnie przylegają, nic się nie rusza, nie przeszkadza a picie jest bardzo wygodne, tylko TA cena odstrasza.
Dokładnie też przerobiliśmy ćwiczenia wzmacniające i rolowanie oraz magiczny elektrostymulator, który został naszym odkryciem obozowym. Zadziwiające jest, że do tej pory nic o tym nie słyszeliśmy, nikt nie wspomniał o takim urządzeniu. Po kilku próbach na różnych mięśniach mogę zdecydowanie powiedzieć TO działa. Korzystaliśmy tylko z trybu regeneracja – masaż, nie chce myśleć, co się dzieje przy użyciu trybu trening! Kaloryfer i bicki gwarantowane.
Dzień drugi rozpoczął się porannym rozruchem o 7.30 podobnie jak kolejne dni. Lekko nie było, Natalia z uśmiechem na ustach katowała nas plankiem. Efekt jest widoczny 0,7 więcej do wagi ale za to spadek tłuszczu a wzrost masy mięśniowej.
Potem było bieganie
i poznawanie Górskiego Stylu.
Każdy dzień był zaplanowany i wykorzystany do cna. W piątek byliśmy na wycieczce biegowej fragmentem trasy Biegu 7 Dolin, my pokonaliśmy zaledwie 21 km ze 100 km trasy. Tylko dla orłów. I nie boję się napisać, że nigdy nie zamierzam się z nią zmierzyć, wybieram 42 km w “wilgotnych i parnych krajach”.
W sobotę Natalia uraczyła nas treningiem siły biegowej i tempa na stadionie, potem było szkolenie ze zbiegów i techniki podbiegów z kijkami. Maciek dzielnie zbiegał, ja drugi trening już odpuściłam.
Dosłownie chwytaliśmy chwilę by wyrwać się na deptak w Krynicy.
Wieczory były wypełnione wiedzą
i dzieleniem się nią.
W niedzielę po śniadaniu wyjechaliśmy, choć w palnie było jeszcze bieganie, chcieliśmy być w domu o “ludzkiej godzinie”. Poznaliśmy 12 bardziej lub mniej szalonych biegaczy, Natalię jak zwykle sympatyczną z mnóstwem biegowej energii i Przemka studzącego ten wulkan.
Wrażenia były bardzo pozytywne, do biegów górskich nie trzeba nas przekonywać, czy wrócimy do Krynicy trudno rozstrzygać.