z listom,,pl,Radosław Bołtuć,,pl,Biegowy vikend,,en,en vikend,,pl,dve prestavi,,pl,Run treh hribih in Jubilee X-Gear Moč,,pl,dva pogleda,,pl,Champs Elysees,,fr,saloni,,pl,Zadnja nimamo sreče,,pl,Mini wypatrywaliśmy kot ponavadi na cesti in smo videli nič,,pl,Tolažba za našo veličastno pariškega tradicijo hojo po avtomobilskih salonih na Elizejskih poljan,,pl,Disneyland Paris Half Marathon,,pl,Tiger naj bi bil lame raca in prišel slabič,,pl,in še na tej dirki je bilo čarobno,,pl,video vir metil,,pl,10K Čarobni Disneyland Paris,,pl,kjer smo zamudili informacije,,pl,da se dirka ni pravočasno,,pl,edina omejitev,,pl
Foot.: Radosław Bołtuć
znów dostałam a miało być tak pięknie.
Półmaraton Piastowski jest na naszej liście obowiązkowych jesiennych startów, dobra organizacja, piastowska atmosfera i cudowna jesień w Lasku Rędzińskim – więcej nie trzeba. W tym roku było znacznie cieplej, mniej błota, za to chyba więcej liści, które to ku mojemu zaskoczeniu stały się przyczyną wielu wywrotek.
Foot.: Radosław Bołtuć
Na początku był jednak start w samo południe, tym razem mieliśmy drużynę i chcieliśmy zawojować wyniki.
W bardzo przyjacielskiej atmosferze ustawiliśmy się na starcie, każdy zajął swoje ulubione, bądź strategiczne miejsce. Dziewczynom jeszcze przed biegiem przydzieliłam miejsca w open i na mecie się nie pomyliłam! Zagadaliśmy się tak, że z opóźnieniem wystartowaliśmy, podobnie zresztą jak wystrzał. First 10 km biegło mi się dobrze, doping uskrzydlał a informacja podawana przez znajomych biegaczy, że jestem trzecią kobietą mobilizowała mnie jeszcze bardziej, świetne uczucie. I nagle poczułam jak ktoś wyłącza wtyczkę, pomiędzy 13 v 15 km pojawił się znowu ból i noga po raz kolejny pokazała kto tu rządzi. Znów był już tylko bieg do mety. Najbardziej denerwowały mnie komentarze mijających mnie biegaczy: ja to zawsze za panią przybiegałem, pani to zawsze szybsza ode mnie była itp. Bil sem jezen, co miałam odpowiadać? Boli mnie noga. !@$%@#$*&$@! I tak z trzeciej kobiety zrobiła się szósta, co i tak uważam, za dobry wynik.
Foot.: Radosław Bołtuć
Nie tylko ja miałam soje przygody. Maciek pędził jak natchniony, misli, że przegonił sam siebie i owszem. Na mecie dowiedziałam się, że zaliczył bolesny upadek i do mety dobiegł z kontuzją i znacznie gorszym czasem. Drużynowo pierwsza trójka nam uciekła. Mamy więc porachunki z Półmaratonem Piastowskim do wyrównania w przyszłym roku!
Oczywiście bez podium się nie obyło.
Trasa była urozmaicona, nie tylko liście, korzenie i nierówności czyhały na biegaczy, zaskoczeniem było zwalone drzewo na nawrotce. Każdy pokonywał je jak umiał. Po biegu czekała grochówka, chleb ze smalcem i ogórkiem i gorąca herbata. Do woli mogliśmy przeżywać wrażenia z biegu.
Wyniki mówią wszystko, gorzej ponad minutę trzydzieści w stosunku do ubiegłego roku i spadek o jedno miejsce w open. Spadam niczym liście na jesień, przypadek – nie sadzę!
21K: 01:42:56 v 01:44:57 (6 open, 1 K40)