Magiczne 10K Disneyland® Paris

Nevím, gdzie przegapiliśmy informację, że bieg nie jest na czas, tylko z limitem…


Start był o siódmej rano, organizatorzy prosili o przybycie pół godziny wcześniej. Wyszliśmy z hotelu z odpowiednim zapasem czasu, zdaliśmy depozyt i ustawiliśmy się w kolejce do startu. Było zimno i żałowałam, że przygotowaną na tę okoliczność folię termiczną zostawiłam w hotelu.

Po 40 minutowym przemarznięciu i 3 kolejnych odliczaniach dla wcześniejszych grup startowych ruszyliśmy. Trasa była poprowadzona nieco inaczej niż w ubiegłym roku, równie ciekawie. Biegłam i cieszyłam się na widok “starych” znajomych – pałacu, ulicy, statku piratów…

Tuż przed metą wyprzedził nas krab…

Dostaliśmy piękny medal, napoje od sponsorów: wodę, lactimel i power, banana i pudełko niespodziankę z przekąskami.

Zmianą w stosunku do ubiegłego roku nie tylko był dystans 10k ale i meta na terenie studia, a nie parkingu. Zaletą było atrakcyjniejsze miejsce, więcej kibiców ale dużą wadą odległość do depozytu i konieczność przepychania się przez “wioskę” i tłumy.

Po południu wróciliśmy do Disneylandu na wystąpienie Pauli w oczekiwaniu na jej pojawienie się skorzystaliśmy z masażu, a Maciek dodatkowo analizował komputerowo swoje bieganie.