Podobał nam się pierwszy Bieg Oborygena – sprytnie zaadaptowana Australia do Obornik Śląskich, ciekawa trasa i dobra organizacja, więc na drugim biegu nie mogło nas zabraknąć.
Rano we Wrocławiu padało w Obornikach Śląskich było tylko pochmurnie. Miałam nadzieję, że w tym roku australijskie lato na Oborygenie trochę odpuści i tak było do 5 km, potem słońce wyszło zza chmur i było upalnie jak w zeszłym roku.
Fot. Trenuj z Nami
Organizatorzy przygotowali bardzo oryginalne nagrody, statuetki z bumerangiem. I był to jeden z nielicznych biegów, w którym chciałam wygrać trofeum. Na szczęście w tym roku nagradzano 3 pierwsze osoby w kategoriach, więc szanse rosły ale presja i tak była.
Po pogaduchach i rozgrzewce, równo z wystrzałem armatnim wystartowaliśmy.
Fot. Athletics Team Prusice
Mimo rekordu frekwencji na trasie nie było tłoku, wszyscy rozbiegli się po lesie. Zapomniałam już jak urozmaicona jest to trasa, podbiegi, zbiegi, piach. Łatwo nie było.
Fot. Athletics Team Prusice
Fot. Athletics Team Prusice
Po 6 km coraz częściej spotykałam „spacerowiczów”, których pokonała trasa, około 2 km przed metą minęłam dziewczynę, którą uważałam za faworytkę biegu. Była prowadzona przez dwóch kolegów, słaniała się na nogach. Biegłam, byle do mety, na trasie ani razu się nie obejrzałam. Byłam 3 kobietą na mecie, bumerang był mój!
Fot. Oborniki Śląskie
Do końca nie dowierzałam, nie liczyłam na open.
Fot. Trenuj z Nami
Na mecie medal koala i pyszna zupa z ciecierzycą i pietruszką, dekoracja zwycięzców okraszona salwami armatnimi i losowanie nagród.
Nie dziwię się wzrostowi frekwencji, to bardzo przyjemny bieg na zakończenie wakacji z dobrą organizacją i oborygeńską atmosferą. Widzimy się za rok!
10,4 K: 00:50:00 (3 OPEN K i 1 K40) i 00:50:58