Druga ale pierwsza choć jednak druga mimo, że pierwsza.
W Prusicach biegaliśmy od początku naszej biegowej przygody, zaliczyliśmy cykl 2015, 2016 ale w Biegu III Wież wystartowaliśmy po raz pierwszy.
Trasę znaliśmy aż za dobrze, to miał być spokojny bieg w przyjemnych okolicznościach i rodzinnej biegowej atmosferze i był ale jednak Bieg III Wież nas zaskoczył.
Do Prusic przyjechaliśmy z bezpiecznym zapasem czasu, odebraliśmy pakiety startowe i poszliśmy na start do rynku. Nic nie zapowiadało „dramatu”, który miał się wkrótce rozegrać. Po rozgrzewce ustawiliśmy się na starcie, nie pchaliśmy się „do przodu”, staliśmy ze znajomymi i rozmawialiśmy.
Strat. Trasa mało atrakcyjna, do tego 10 km to dwa kółka. Pogoda była dobra, momentami było za gorąco, a podmuchy wiatru przeszkadzały na otwartej przestrzeni. Na metę wbiegłam zadowolona, że to już koniec. Długo czekaliśmy na wyniki a dekoracja była z 30 minutowym poślizgiem. Zostaliśmy, bo byłam II w kategorii. Odebrałam statuetkę i pojechaliśmy do domu.
Okazało się, że czasy mierzone były tylko brutto, bo to „kameralny” bieg (na ponad 500 osób), do tego zgodnie z regulaminem nagrody w open i kategoriach się nie dublowały i w oficjalnych wynikach zajęłam I miejsce w kategorii. Firma nie poradziła sobie z pomiarem czau i wynikami.
Nie czuję rozczarowania, jednak zabrakło mi w Biegu III Wież tego szczególnego uczucia na mecie, po biegu, które sprawia, że chce biec kolejny raz i jeszcze jeden. Organizacja była dobra, wszystko na czas i na miejscu, dużo punktów z wodą na trasie, oryginalny pakiet z ręcznikiem, ładny medal, smaczny posiłek regeneracyjny a jednak nie chcę ponownie biec w Prusicach.
K10 Brutto: 00:46:14 (7 open i 1 w K40) i 00:46:47