Czy ja napisałam, że nigdy więcej nie pobiegnę w Jedlinie a biegów górskich nie znoszę?
Inni mówią tak o Ślężańskim, że jest magiczny, ma coś w sobie i chce się biec w kolejnych edycjach. Dla mnie taki jest Półmaraton Górski w Jedlinie–Zdroju.
Mimo zarzekania się na mecie w Jedlinie w 2016, że nigdy więcej – coś sprawiło, że na kilka godzin przed zamknięciem zapisów na 2017 rok jednak się zgłosiliśmy. To coś sprawiło, że mieliśmy szczęście w losowaniu. I tak po godzinie 8 – 14 maja odbieraliśmy pakiety z tradycyjną choinką.
Bałam się tego biegu, zmęczenia i górek. W końcu ciągle powtarzano, że bieg jest trudny: 24-kilometrowa, wymagająca trasa biegu w większości po górskich drogach z dużymi przewyższeniami. Nawierzchnia zmienna – ścieżki leśne, górskie, kamienie, korzenie, drogi szutrowe i drogi asfaltowe.
Pogoda wydawała się sprzyjać biegowi, choć momentami w słońcu było za gorąco.
Wystartowaliśmy – prawie 500 biegaczy. Plan miałam cisnąć na początku, póki asfalt i zbiegi. Wiedziałam, że pod górki będę traciła. Tradycyjnie od pałacu w Jedlince zaczyna się to co „najlepsze”. Podchodzenie masakrowało, ale znajomość trasy i trudności pomagała, wiedziałam, że nie ma co się forsować niepotrzebnym biegiem tylko spokojnie iść pod górę, a nadrabiać na zbiegach.
Na około 12 kilometrach towarzyszyło nam słońce. Potem się zachmurzyło i przyszła bura. I jak to w górach bywa ulewny deszcz.
I zrobiło się ultra górsko i magicznie. Ścieżki zrobiły się śliskie i grząskie. Szybciej od biegaczy płynęła w dół woda robiąc ze ścieżki rwący potok. Cieszyłam się z deszczu, cieszyłam się z tunelu na trasie, który dał trochę wytchnienia. Tam dostałam skrzydeł i nie przeszkadzało mi trudne, kamieniste podłoże, pędziłam. Ostatnie 5 km, podejście i bieg polną drogą był nieprzyjemny, śliski i błotnisty. Maciek popędził do mety ja nieco zostałam.
Ostatni fragment rasy został zmieniony w stosunku do zeszłego roku, a ulewny deszcz zrobił ten odcinek naprawdę nieprzyjemnym. W końcu meta.
Dostaliśmy prześliczne ceramiczne medale, liście kapusty. Przebraliśmy przemoczone rzeczy i zjedliśmy przydziałowy posiłek – makaron z gulaszem. Ze zgrozą obserwowaliśmy jak do porcji z mięsem biegacze dosypują jeszcze sobie biały ser przeznaczony dla wege…
Czekaliśmy na wyniki, zaskoczeniem okazało się moje drugie miejsce w kategorii. Zostaliśmy więc do rozdania nagród.
I tak zostałam dumną posiadaczką liścia kapusty!
Parę zgrzytów. Osobiście uważam, że bieg był dobrze zorganizowany i nie mam zastrzeżeń do oznaczeń trasy, wolontariuszy itp. Po biegu okazało się, że czołówka biegu pomyliła trasę, pojawiły się głosy o złych oznaczeniach itp. Ja mam tylko zastrzeżenie do zdublowania nagród open i w kategoriach, choć regulamin mówił co innego.
4. Półmaraton Górski w Jedlinie–Zdroju uważam za bardzo udany, całkowicie zmienił mój punkt wiedzenia co do biegów górskich, deszcz robił robotę. Mam ogromną ochotę powalczyć w przyszłym roku o kolejne 5-8 minut. A afera z oznaczeniem trasy może spowoduje, ze nie będzie tylu chętnych i nie będzie losowania…
24K: 02:29:46 i 02:31:14 (2 K40 i 18 open)