Médis Corrida Marginal Douro 2017

Fotografija. runporto.com

Pierwszy majowy start miał wyglądać inaczej…

Zachęceni przez znajomego zdecydowaliśmy się na udział w Wings for Life w Portugali – Porto. Wykupiliśmy start, przelot i zarezerwowaliśmy hotel. Na początku roku dostaliśmy informację, że bieg w Porto się nie odbędzie, dostaliśmy zwrot wpisowego i zostaliśmy z biletami lotniczymi…

Fotografija. runporto.com

Szukałam biegów w terminie naszego pobytu i znalazłam w Abrantes trail 24 km, ale nie można było porozumieć się z organizatorem, zapłacić wpisowego, pomijam całą masę logistycznych problemów…

Już miałam się poddać i wyjazd miał się okazać czysto turystyczny, gdy na tydzień przed wylotem znalazłam informację o Corridzie! Zapisaliśmy się, udało się zapłacić, startujemy!

Do Porto przylecieliśmy o dwunastej w nocy w piątek, w hotelu byliśmy już w sobotę a o godzinie 17 był start biegu.
Na start z hotelu mieliśmy 6 km, poszliśmy na piechotę, odebraliśmy numery startowe i koszulki, w których zalecano biec.

Depozytu nie było i Maciek biegł z plecakiem. Trasa 10 kilometrów nad oceanem, ulicami. Liczyłam na płaski profil ale już na pierwszym kilometrze wiedziałam, że się przeliczyłam.

Startowało ponad 800 ljudi, stanęliśmy na początku, mnóstwo osób się przepychało, ale atmosfera była rodzinna i przyjacielska. Wystartowaliśmy i trzymaliśmy się czołówki.

Fotografija. runporto.com

Biegłam bez zegarka, Maćka zgubiłam na pierwszym kilometrze. Łatwo nie było, podbiegi, zbiegi, dość wysoka temperatura. Pobiegłam na miarę swoich możliwości. Może mogłam szybciej, ale musieliśmy jeszcze wrócić do hotelu, te 6 km… Byłam 3 w kategorii i 10 kobietą na mecie, choć miałam najgorszy czas jak do tej pory na 10 km.

Fotografija. runporto.com

Na mecie dostaliśmy medal, worek z “bogatym pakietem” – 2 wody, napój, baton, gazetka, jabłko. Pomoczyliśmy nogi w oceanie i poszliśmy delektując się drogą i miastem do hotelu.

Jestem bardzo zadowolona, że udało nam się wziąć udział w zawodach biegowych w Porto. Już się przekonałam, że na wyjazdach nie ma co liczyć na dobry wynik i życiówkę. Warto skupić się na trasie, delektować się biegiem i atmosferą.

W Porto pobiegliśmy jeszcze dwa razy – 20 u 10 km, treningowo, inną trasą ale też wzdłuż rzeki i boso po plaży nad oceanem…