To nie był bieg, to była bitwa!
Photo. KL(lca.pl)
Największym zaskoczeniem była muzyka na dwóch punktach kibicerskich – z głośników dopingował Bob Marley, a Buffalo Soldier na drugim punkcie był dla mnie ogromnym zaskoczeniem, miłym. Poczułam się jak na “Jamie”.
Zapowiadano trasę płaską a był jeden wielki podbieg, że o ostatnim kilometrze do mety nie wspomnę…
O biegu dowiedziałam się w zeszłym roku, półmaraton z historią w tle, sprawnie zorganizowany, Vedel sem, da, że w nim pobiegniemy. W tym roku zmieniono trasę i start był w Legnicy, meta w Legnickim Polu. Organizatorzy zapewniali powrotne autobusy, wpisowe 30 zł, bogaty pakiet z koszulką, posiłek na mecie, możliwość zwiedzania z przewodnikiem kompleksu pobenedyktyńskiego czego chcieć więcej.
Dojazd z Wrocławia – ponad 70km, ale przynajmniej jedzie się autostradą. W Legnicy na zamku odebraliśmy pakiet startowy, przy kościele się rozgrzewaliśmy i startowaliśmy.
Tłumów nie było mimo, że startowało ponad 850 ljudje. Pierwsze kilometry poprowadzone były szerokimi drogami, które wyprowadziły nas z Legnicy, dalej biegło się wiejsko, sielsko i bynajmniej nie anielsko.
Photo. KL(lca.pl)
Słońce grzało cały czas w twarz, trasa wydawała mi się lekko pod górkę, zbiegi były krótkie i praktycznie nieodczuwalne. I tak jak się już wbiegło na kolejną górkę z nadzieją na odpoczynek i zbieg trasa się wypłaszczała by po chwili znów prowadzić lekko pod górkę.
Photo. KL(lca.pl)
Ostatnie dwa kilometry były trudne psychicznie i fizycznie, po pierwsze pętelka i widok finiszerów, kilometr w dół by po nawrocie już do samej mety – ostatni kilometr biec pod górkę. Na zbiegu wyprzedziła mnie babka z napisem “regle” na koszulce. Do tej pory to ja wyprzedzałam kobitki, teraz wiedziałam, że mam pozamiatane. “Góralki” nie dogoniłam i tak o 12 sekund przegrałam 3 miejsce w kategorii. Byłam 13 kobietą na mecie, dostałam różę (uważam to za niepotrzebny gest, szkoda kwiatów – więdną) i medal.
Jestem zadowolona z biegu, zebrałam się w sobie na mocniejszy finisz, choć czuję lekki niedosyt, bo trzecie miejsce było tak blisko. Po biegu poszliśmy na kawę i posiłek regeneracyjny. Z samochodu ciężarowego odebraliśmy depozyt (lotny) i ponad godzinę czekaliśmy na odjazd autobusu. To jedyna uwaga, poškodbe, że pierwszego odjazdu nie zaplanowano pół godziny wcześniej. Cała reszta organizacyjnie dopięta na ostatni guzik. Można się było poczuć dopieszczonym biegaczem. Polecam bieg “Bitwy Pod Legnicą 1241 – Półmaraton” jeśli ktoś chce “góry w centrum miasta”, zmęczyć się na trasie i tworzyć biegową atmosferę od serca.