Zawody w parku pod domem zobowiązują.
Po pierwsze wypada wystartować, kiedy trasa przebiega pod domem. Po drugie trzeba “coś nabiegać”, bo wstyd słabo wypaść na “swoich ścieżkach biegowych”. Jednym słowem presja była spora.
Pogoda byłą aż za dobra, jak w pełni lata a nie z początkiem wiosny. Byłam nieco przerażona ilością zawodników – több mint 700 osób i wspólny start dystansu 5 -ban 10 km. Taktyka była jedna – stajemy z przodu i “ciśniemy” przed tłumem, bo na wąskich ścieżkach Parku Grabiszyńskiego trudno będzie wyprzedzać.
Fénykép. Pro Run
Po tradycyjnym odliczaniu ruszyliśmy. Plan się sprawdził, miałam nawet sporo miejsca i dobrze mi się biegło. Było gorąco, szczególnie kiedy biegliśmy pod słońce na otwartym fragmencie alejki koło łąki. Na nawrocie policzyłam dziewczyny przede mną, byłam 5. Skalkulowałam, że w kategorii powinnam być pierwsza. Dobiegłam do mety, bez spektakularnego finiszu.
Fénykép. Pro Run
Na mecie była piknikowa atmosfera – woda, piwo, posiłek regeneracyjny. Dużo ludzi przyniosło koce i na łące odpoczywali.
Sms, utwierdził mnie w domysłach, zostaliśmy na rozdanie nagród. Jakie było moje zdumienie kiedy wyczytali zwyciężczynię w mojej kategorii i to nie byłam ja! Chwila konsternacji, bizonyult, że byłam druga w OPEN. Prawdziwy prima aprilis. Maciek podobnie jak w zeszłym roku był 4 w kategorii – do trzech razy sztuka, za rok się uda.
Fénykép. Pro Run
Zawody w tym roku były wyjątkowe dzięki pogodzie, organizacyjne jak zwykle bez zarzutu, wszystko na czas i na miejscu. Lubię biegi organizowane przez Pro Run, bo wiem czego mogę oczekiwać.
5K 00:22:07 -ban 00:22:24