IV Wałbrzyski

Międzynarodowy Rajd Pojazdów Zabytkowych

Tradycyjnie w sierpniu odwiedzamy Wałbrzych. W tym roku było tłoczno, tajemniczo, a na końcu z tajemniczymi prezesami balowało 7 wesel i nasz rajd.

Wyjechaliśmy w sobotę rano, by przed godziną 8 zameldować się w Hotelu Maria – kombinacie noclegowo weselnym. Baza rajdu musiała zostać zmieniona, ze względu na sportowców przebywających w Aqua. Większości podobała się “nowa baza”, ja wolę bardziej współczesny ale spokojniejszy hotel.

W naszym “cudzie” w tym samym czasie odbywało się 7 wesel i nasz bal komandorski!

По check-in, odebraniu pakietu kolejny szok – w rajdzie uczestniczy ponad 100 екипи, to się nazywa frekwencja. Tradycyjnie były też ekipy z Niemiec i Czech, a ilość znajomych mnie zaskoczyła. Byli nawet Ci, których nigdy bym się tu nie spodziewała. Niezwykle miło było spotkać wszystkich!

Auta przyjechały ciekawe i zaskakujące – Unimog, dwa wozy strażackie słusznych rozmiarów. Wieśwagenów i wysypu bek nie odnotowałam. Było elegancko i zabytkowo.

Wystartowaliśmy prawie na końcu. Trasa ponad 50 километри, po drodze 5 prób – dostosowanych do ilości aut i międzynarodowego charakteru rajdu. Pierwszy odcinek kończył się postojem w Pałacu Jedlinka. Wreszcie mogliśmy zobaczyć Czerwonego Barona (replikę). Podczas biegu, zaaferowani nawet go nie dostrzegliśmy, najśmieszniejsze, że ta część trasy rajdu prowadziła dokładnie drogą półmaratonu!

W pałacu mieliśmy możliwość zwiedzania i niech nie zwiedzie oszałamiający wygląd pałacu z zewnątrz, w środku, хм, wiele pracy przed właścicielem.

Była próba “latająca”

i piwo z pałacowego browaru. My po przyjeździe do domu spróbowaliśmy Damy i Księcia. Ohyda. Będziemy jeszcze próbować podobno najlepszego Czerwonego Barona, aż się boje smaku…

Staliśmy, rozmawialiśmy.

Wreszcie zdecydowaliśmy się wyruszyć w towarzystwie gangu R4.

Po drodze tama i kolejne zadanie.

I tu powinien zakończyć się nasz raj. Nie trafiliśmy do kolejnego punktu programu. W itinererze był błąd, gładko przeszliśmy do kolejnego etapu i znów wylądowaliśmy w Jedlinie. Tam lokalsi nas uświadomili, że prezentacja będzie dopiero za 2 часа, spojrzeliśmy na plan zlotu a tam: obiad i zwiedzanie zamku Grodno. Wróciliśmy nad tamę, szukaliśmy zamku, Шкембе “zjadł” itinerer, zwiedziliśmy zamek z zewnątrz, bo nikt nie wiedział czy możemy wchodzić do środka bez biletów. W końcu trafiliśmy nad zalew na obiad, ale pod zajazdem nie było już miejsc parkingowych. Dosłownie łyknęliśmy posiłek i pojechaliśmy do Jedliny, trzeci już raz! Tam prezentacja pod patronatem Mini Morris, ważenie wody zdrojowej, totalny korek na drodze wywołany pojazdami zabytkowymi – szybko uciekliśmy na Wałbrzyski Rynek.
Z tych wydarzeń brak dokumentacji zdjęciowej z wiadomych powodów.

Na rynku byliśmy pierwsi i musieliśmy czekać z prezentacją, w końcu coś tam zaaranżowaliśmy i ustawiono nas koło fontanny. Auto było oblegane przez dzieci, które ustawiały się w kolejce żeby wsiąść. Były kłótnie, płacze, fochy a my mieliśmy dobrą zabawę.

Z rynku, znów czekając na sam koniec kolumny wróciliśmy do bazy. Porozmawialiśmy z wałbrzyskimi weteranami i poszliśmy na bal komandorski. Tam trochę czekaliśmy na niespecjalne jedzenie, wyniki okraszone protestem by się dowiedzieć, że mamy korzystać z toalety na górze bo ta na dole jest dla gości.

Na koniec zostałam sparaliżowana faktem istnienia mafii sycylijskiej we Wro, jak zobaczyłam dwóch smutnych młodzieńców – zawód prezes, którzy na rajdzie nie byli ale wręczali puchary w tajemniczych kategoriach i zapraszali na jeszcze bardziej tajemniczy rajd w październiku, reklamując stronę, która jest w przygotowaniu. Нема coz, w końcu Wałbrzych i okolice jest pełen tajemnic.

Było minęło, dobrze było spotkać starych znajomych. Ilość aut mnie bardzo zaskoczyła i może przez tę ilość rajd nieco stracił na jakości. Trasa był bardzo “okrojona” i mało ciekawa, brakowało miejsca do parkowania i tworzyły się zatory na drodze. Brakowało mi jasnych informacji – co gdzie robimy, ile mamy czasu i co jest do zwiedzania. Podziwiam organizatorów za pracę, осомничениот, że jeszcze dochodzą do siebie po tej tytanicznej akcji.